Przed chwilą
przeczytałem artykuł zamieszczony przez serwis WP Tech na temat uruchomienia
darmowego internetu w łódzkich szpitalach. Artykuł ten został udostępniony
przez powyższy serwis na Facebook’u z takim oto komentarzem: „No dobra, to niech jeszcze pochwalą się
dobrą opieką i odpowiednimi posiłkami - od samego szusowania po sieci jeszcze
nikt nie wyzdrowiał, ba, zaczytując się w wynikach wujka Google, można się
jeszcze bardziej rozchorować...” (zobacz post).
Nie ukrywam, że
komentarz Wirtualnej Polski do tej sprawy jest - nie używając słów
niecenzuralnych - dość prymitywny i krótkowzroczny. Pozwolicie, że w niniejszym
artykule odniosę się nie tyle do uruchomienia darmowego internetu w łódzkich
szpitalach, co przede wszystkim i tylko do samego zagadnienia obecności w
szpitalu internetu przeznaczonego dla pacjentów. Co ważne, odniosę się zarówno
jako zainteresowany w sprawie, jako że mam nieprzyjemność bywać w szpitalach
jako pacjent wielokrotnie, jak również odniosę się do tego zagadnienia od
strony moich obserwacji innych chorych z wykorzystaniem w pewnym zakresie mojej
wiedzy profesjonalnej z zakresu pedagogiki i socjologii. Nie zabraknie przy tym
elementów zabarwionych nieco emocjami - cóż jestem tylko człowiekiem, a z
drugiej strony warto aby w tej sprawie pojawił się głos nie tylko bezstronny i
li tylko merytoryczny, ale także głos jak najbardziej subiektywny.
Ale do rzeczy Drodzy
Czytelnicy: Otóż, w kilku prostych słowach na początek chciałbym
powiedzieć, iż posiadanie dostępu do internetu w takich chwilach jak
hospitalizacja to na prawdę skarb. Niby nic się szczególnego wtedy nie robi
korzystając z internetu właśnie w szpitalu; wszak zawsze hospitalizacja
spowodowana jest chorobą, zaś choroba niemal zawsze oznacza utratę sił - przez co
w łatwy sposób można skonstatować, iż osoba hospitalizowana pod każdym względem
jest słabsza i mniej efektywna we wszystkim co robi. Ale z drugiej strony jakże
skutecznie internet potrafi choćby na chwilę oderwać chorego od myśli o
szpitalu i o jego chorobie - i na tym zagadnieniu właśnie się skupię w dalej
przeze mnie nakreślonych słowach.
![]() |
| Uśmiech - pierwszy krok do zdrowia. (zdjęcie: www.wireless-mag.com) |
Mianowicie, wcale bynajmniej nie jest tak jak to była
nieuprzejma zasugerować Wirtualna Polska, że będąc pacjentem w szpitalu z
dostępem do sieci - non-stop przeszukuje się zasoby internetu dotyczące swojej
choroby, czy aktualnie przechodzonej terapii. Przede wszystkim, mając dostęp do
sieci można pracować online - jeśli siły fizyczne i psychiczne na to pozwalają
- jak również jak najbardziej można zwyczajnie tracić czas na Facebook’a, gry,
filmy i na wszelkie inne formy rozrywki - byle tylko się oderwać od ponurej
rzeczywistości.
Samemu będąc w szpitalu i mając własny akurat internet -
jako, że mało który szpital ma dostęp do sieci dla pacjentów - wiele razy nie
ukrywam tracę czas na „głupoty”. Ale te „głupoty” Drodzy Czytelnicy odrywają
mnie jako chorego od łóżka szpitalnego, od kroplówek, od bolesnych badań, od
bolesnych zabiegów i od całej reszty wszelkich możliwych rzeczy i spraw
składających się na tak zwane życie szpitalne.
Warto aby decydenci zdawali sobie sprawę, że internet to
jeden ze skutecznych elementów psychoterapii w trakcie uciążliwej terapii. Po
prostu o wiele lepiej się znosi chorobę mając dostęp do sieci. Nie będę
wspominał, że dzięki internetowi mam znacznie ułatwiony kontakt z moimi
bliskimi i przyjaciółmi - co bardzo pozytywnie wpływa na efekty terapii.
Owszem, jestem dorosły i wiem, że będąc w szpitalu nie jest
"opuszczony", czy też „porzucony” przez moich bliskich i przez moich
przyjaciół. Wiem także po co i dlaczego jestem w szpitalu. Jestem dorosły,
jestem racjonalny i umiem myśleć w sposób logiczny, a nade wszystko umiem sobie
wytłumaczyć całokształt mojej sytuacji, w której się znalazłem niestety dzięki
chorobie. Jestem jednak w tym wszystkim także (a może przede wszystkim)
człowiekiem, który w tym momencie przeżywa poważny kryzys - kryzys zdrowia,
kryzys planów, kryzys życia. Tym niemniej, mając kontakt zarówno z moimi
bliskimi, jak i z moimi przyjaciółmi cały czas czuję ich obecność - choć co
prawda wirtualną, ale jednak mimo wszystko obecność. Z kolei, dla moich
bliskich i dla moich przyjaciół też jest lepiej jeśli mogą mieć ze mną kontakt
w każdej jednej chwili właśnie dzięki internetowi. Mogą niemal natychmiast
dowiedzieć się co mi jest i jak się czuję, a dalej mogą mi udzielić w każdej
chwili wsparcia bądź wprost poprzez konwersację ze mną dotyczącą aktualnie
trapiącego mnie problemu, bądź pośrednio udostępniając mi np. coś śmiesznego,
czy też mówiąc mi o tym co robili, co planują, itp.
![]() |
| Oderwanie się od choroby, to pierwszy krok ku pozytywnemu myśleniu, zaś pozytywne myślenie, to podstawa do budowania morale i włączania własnych sił witalnych koniecznych do skutecznej walki z choroba. (zdjęcie: www.nacmem.org) |
Jak widzicie Drodzy Czytelnicy, mówię tu o wręcz
arcyprostych rzeczach, ale jak się finalnie okazuje - jakże ważnych.
Oczywiście, brak internetu w szpitalu bynajmniej nie oznacza tragedii. Internet
to wynalazek w istocie ostatnich lat. Całkiem dobrze radziła sobie ludzkość
przez wieki bez internetu - włącznie z tą częścią ludzkości cierpiącą na
różnego rodzaju choroby wymagające interwencji lekarskiej, a zwłaszcza szpitalnej
interwencji lekarskiej. Warto jednak iść z duchem czasu i z postępem
technologicznym nie tylko w zakresie co raz większego zaawansowania medycyny i
udzielanych świadczeń medycznych, ale także wszystkich spraw, które by można
określić przymiotnikiem „okołomedyczny”. Nie bez powodu więc mamy na oddziałach
np. muzykoterapię, czy arteterapię (tj. terapię przez sztukę) - choć na
marginesie dodam, że tych form terapii niemal w ogóle nie ma w polskich
szpitalach dla dorosłych, ale ten kontekst w tym momencie ominę, bo to już jest
zupełnie inny temat. Tym niemniej, jeśli istnieje forma wsparcia chorego w
postaci wymienionej przeze mnie dla przykładu muzykoterapii, czy arteterapii,
to także swego rodzaju formą terapii wspierającej zasadnicze leczenie można
uznać zapewnienie choremu dostępu do internetu, który to internet oferuje
zaspokajanie potrzeb intelektualnych, duchowych i „rozrywkowych” każdej osoby
wedle jej potrzeb i poziomu.
![]() |
| Wsparcie bliskich - najważniejszy lek. (zdjęcie: tshwi.blogspot.com) |
Na pewno - reasumując - dostęp do internetu dla pacjentów
nie jest żadnym kaprysem, ani żadną fanaberią. Dostęp do internetu dla chorych
hospitalizowanych to jedna ze skutecznych form wsparcia psychicznego w jednym z
bodaj najtrudniejszych momentów w życiu człowieka, bo w momencie choroby.
Dlatego właśnie celem zwiększenia skuteczności stosowanych
terapii oraz celem obniżenia kosztów leczenia (tzn. im wyższe morale pacjenta,
tym większa jego dyscyplina i większa efektywność terapii), warto aby
dyrektorzy szpitali pomyśleli o tworzeniu darmowych punktów hot-spot w kierowanych
przez nich szpitalach, zaś dostarczyciele internetu aby zwyczajnie „po ludzku”
bądź to odstępowali od kosztów utrzymania takich punktów hot-spot, bądź
obniżali w sposób znaczący ceny tychże usług dla szpitali na potrzeby
hospitalizowanych pacjentów. Z kolei, dobrze by było aby polityka fiskusa
również była w tym zakresie zwyczajnie „ludzka” i przyjazna zarówno dla
szpitali, jak i dla dostarczycieli internetu, a w rezultacie dla chorych.



