Istota najważniejszych postanowień projektu.
Istota tej ustawy polega w skrócie, na ustanowieniu w polskim systemie prawnym całkowitego zakazu wykonywania aborcji niezależnie od jakichkolwiek okoliczności wraz z możliwością pociągnięcia do odpowiedzialności karnej zarówno przeprowadzającego wspomnianą aborcję, jak i matki, która przerwała ciążę lub doprowadziła do spowodowania uszczerbku na zdrowiu płodu. Zapisy tego projektu oznaczać będą w praktyce, iż kobiety zgwałcone nie będą mogły poddać się aborcji, jak również kobiety, u których ciąża stanowi zagrożenie dla ich życia i zdrowia (np. ciąża pozamaciczna, w której przypadku jedyną opcją ratującą życie jest aborcja - brak aborcji oznacza śmierć matki i płodu). Zapisy tego projektu również wykluczają możliwość przeprowadzenia aborcji w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu (np. anencefalii, czyli bezmózgowia).
Należy przy tym wskazać, iż zapisy tego projektu dot. możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności karnej kobiety za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu płodu są na tyle nieprecyzyjne, iż wystarczy wykazać związek przyczynowo skutkowy pomiędzy owym uszczerbkiem a tak zwanym prowadzeniem się kobiety, by ta została pociągnięta do odpowiedzialności. W grę wchodzi nie tylko możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności karnej tych kobiet, które przykładowo w ciąży piją alkohol lub stosują inne szkodliwe dla płodu używki, ale także spożywające zwykłe produkty spożywcze dostępne w każdym hipermarkecie, w których obecne są konserwanty, przeciwutleniacze, czy barwniki wykazujące działanie poronne jak np. azorubina (E-122), czy działanie teratogenne jak np. amarant (E-123). Powszechnie wiadomo, że żywność, którą kupujemy zawiera wspomniane substancje lub im podobne. Jeśli wykażemy, że kobieta w ciąży wiedziała, że jedząc przykładowo swoje ulubione żelki czy pijąc ulubione kolorowe soczki - może narazić swoje nienarodzone dziecko na poronienie lub uszkodzenie, a niestety tak się nieszczęśliwie złożyło, że doszło do poronienia lub uszkodzenia, to zgodnie z zapisami ww. projektu można będzie ją jak najbardziej pociągnąć do odpowiedzialności karnej. Wszak kobieta będąc w stanie błogosławionym powinna uważać, a skoro nie uważała, albo za mało uważała, to wedle tego projektu trzeba będzie ją potraktować jak kryminalistkę - bo spowodowała poronienie, albo ciężki uszczerbek na zdrowiu płodu działając co najmniej w zamiarze ewentualnym, czyli zgodnie z obecnie obowiązującym art. 9 Kodeksu karnego in fine, popełniając czyn zabroniony popełniła go w ten sposób, że przewidując możliwość jego popełnienia, na niego się godziła (dolus eventualis). Konia z rzędem temu kto w obecnych czasach jest w stanie się zaopatrzyć w produkty spożywcze pozbawione jakichkolwiek tak zwanych substancji dodatkowych, tudzież pomocniczych. Ale to już zupełnie inna kwestia.
Protest
W tym świetle trudno jest się dziwić, iż projekt ten spotyka się ze sprzeciwem społecznym. Na ile jednak efektywny jest ów sprzeciw? Forma protestu zaproponowanego przez Krystynę Jandę jest godna uwagi i polecenia wszystkim kobietom, bo niewątpliwie forma ta by była rzeczywiście paraliżująca całe państwo. Protest zaproponowany przez Krystynę Jandę stanowiłby prawdziwy wstrząs dla wszystkich ośrodków władzy w Polsce i byłby o wiele bardziej odczuwalny, a przez to skuteczny od jakichkolwiek protestów, z którymi walczył PRL w Stanie Wojennym. Do tego protest ten byłby banalnie prosty do przeprowadzenia, bo wystarczyłaby zwykła bierność w wykonywaniu codziennych obowiązków przez wszystkie kobiety dokładnie w tym samym czasie. Tak więc kobiety nawet nie musiałyby wychodzić z domu na jakiekolwiek demonstracje by sparaliżować kraj, bo sama ich bierność w ich codziennych obowiązkach by była paraliżująca. Aparat państwa zaś byłby w tym momencie całkowicie bezsilny, bo przeciwko komu miałyby opuszczać koszary współcześnie funkcjonujące oddziały prewencji Policji? (niegdyś: Zmechanizowane Odwody Milicji Obywatelskiej)
Rzeczywistość
Bądźmy jednak realistami i spójrzmy prawdzie w oczy: Polki nie mają tyle odwagi w sobie by pozwolić sobie na taki protest, na który pozwoliły sobie wspomniane Islandki w proteście z 1975 r. Mam nadzieję, że się mylę, ale Polki niestety są konformistkami wyznającymi ideę ciepłej wody w kranie i dobrej opinii w parafii. Na protest stać tylko nieliczne kobiety, a te stanowią coś takiego co się zowie wyjątkiem potwierdzającym regułę. Polka będzie narzekała, płakała po kątach, a nawet się żaliła na swój los, ale nigdy nie podejmie walki o jakiekolwiek swoje prawa, którą powinna podjąć. Szczerze mówiąc, to prędzej kaktus mi na ręku wyrośnie niż polskie kobiety sprzeciwią się małemu lekko podstarzałemu mężczyźnie, który jedyne co w swoim życiu zaznał, to ciepło kota u swego boku. W każdym razie, niezależnie od tego co polski Sejm zrobi i jakie zgotuje polskim kobietom piekło, to i tak te same Polki pójdą na niedzielną mszę z wymytym i wystrojony mężem i bachorami, a następnie pójdzie z nimi do hipermarketu - jak gdyby nic się nie stało. Takie są polskie kobiety i każdy o tym wie. Każdy więc tym samym wie czym się skończą działania obecnego Sejmu w kwestii praw kobiet. Taka jest przykra prawda - mam nadzieję, że się mylę, ale na mój krzywy nos wydaje mi się, że się ani na jotę nie mylę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz