„Cysorz to ma klawe życie”. Tak mówi znane polskie
przysłowie ludowe. We współczesnej Polsce tych „cysorzy” jest wielu.
Najważniejsi jednak z nich to Prezydent, Prezes Rady Ministrów (czyli Premier),
członkowie Rady Ministrów (czyli ministrowie), kierownicy innych urzędów
centralnych. Jeśli chodzi o Prezydenta i członków rządu, to posiadają oni
właściwie wszyscy ochronę ze strony BOR i innych służb. Na sto procent zaś i
bez dyskusji taką ochronę ma Prezydent i Premier. Spoglądając na to co osoby
piastujące wspomniane urzędy robią, to można powiedzieć, że mają oni bardzo fajną
i ciekawą pracę. Niestety, jak to w życiu bywa, za każde „przyjemności” trzeba
zapłacić cenę. W przypadku głów państwa w USA, we Francji, w Niemczech, czy np.
w Wielkiej Brytanii tą ceną jest bezpieczeństwo osobiste - i to dosłownie. Nie
jest to nic dziwnego, wszak głowy państw wyżej wymienionych to osoby rządzące de facto całym światem, a na pewno
mające bardzo duży wpływ na to co się dzieje na świecie i w jakim kierunku
podążamy my jako ludzkość. Nietrudno się domyślić, że wspomniane głowy państw
przykuwają uwagę całego świata, włącznie z uwagą różnego rodzaju szaleńców i generalnie
niebezpiecznych osób. Oczywiście, wspomniane głowy państw są ochraniane. Jak
historia jednak pokazuje, nie zawsze ta ochrona jest skuteczna. Wskazać jednak
należy, iż ww. osoby są niewątpliwie zagrożone, a dokładnie są zagrożone możliwością
przeprowadzenia na nich zamachu.
Z tych też względów, można bez cienia przesady skonstatować,
iż bycie głową państwa wspomnianych Stanów Zjednoczonych, Francji, Niemiec, czy
Wielkiej Brytanii to największa przygoda życia, jaką można sobie wyobrazić, ale
jednocześnie jest to podjęcie się jednego z najniebezpieczniejszych zajęć.
![]() |
| Źródło: internet. |
Polska akurat nie jest tak istotnym państwem na arenie
międzynarodowej jak wyżej wymienione Stany Zjednoczone, Francja, Niemcy, czy
Wielka Brytania. Mimo to bycie Prezydentem, czy Premierem Polski stanowi równie
wielkie ryzyko utraty życia i zdrowia, jak to jest w przypadku chociażby bycia
Prezydentem USA. Wskazać jednak należy, że życie najważniejszych osób w
państwie polskim nie jest zagrożone bynajmniej jakimś zamachem, jak to jest w
przypadku np. Prezydenta USA, ale jest zagrożone przez wszystko to co może
stanowić podstawę scenariusza niekiedy komedii, a niekiedy filmu
katastroficznego. Z tych też względów Prezydent, czy Premier Polski bardziej
niż zamachowców musi się obawiać takich rzeczy jak m.in. stary i zdezelowany helikopter
(wypadek Premiera Leszka Millera),
przepalony bezpiecznik w samolocie (lądowanie
Prezydenta Bronisława Komorowskiego na „brzuchu” samolotu bez wysuniętych kół),
pęknięta stara i zużyta opona (wypadek
Prezydenta Andrzeja Dudy), czy nawet przydrożnych drzew (wczorajszy wypadek Premier Beaty Szydło,
której limuzyna wylądowała na drzewie). O Smoleńsku nawet nie wspominam, bo
to jeszcze inna sprawa.
Podsumowując, „cysorz” wcale nie ma aż tak klawego życia. Owszem,
jak już wspomniałem, Premier, czy Prezydent wykonują ciekawą i fajną pracę, ale
za to obarczoną realnym ryzykiem utraty zdrowia, a nawet życia. Tyle, że w
przypadku głów państw w postaci USA, Francji, Niemiec, czy Wielkiej Brytanii to
ryzyko stanowią prawdziwi zamachowcy, a w przypadku Polski to ryzyko stanowi..
komedia pomyłek.
Myślę, że o wiele bezpieczniej mógłby się czuć Prezydent,
czy Premier Polski, gdyby podróżowali oni komunikacją miejską, czy w podróżach
po kraju, gdyby korzystali z usług PKP, czy PKS, a w przypadku podróży
międzynarodowych, gdyby korzystali z Wizzair’a, czy Ryanair’a. Zapłaciliby za
bilet wiedząc, że co prawda może tak szybko nie dojadą tam gdzie chcą dojechać
, a na pewno dojadą wśród wrzasku i smrodu współpasażerów. Mieli by jednak
pewność, że w trakcie tej podróży na pewno nie pęknie im po drodze guma, ani
nie wylądują na drzewie.
A swoją drogą, to czy nie lepiej by było, gdyby po Panią
Premier wyjechał jej mąż? Pojechałaby sobie Pani Premier do domku ze swoim
mężem bez zbędnych syren i bez kontaktu trzeciego stopnia z drzewem, ale za to
słuchając sobie przyjemnej muzyczki lecącej z radyjka i rozmawiając o miłych
rzeczach ze swoim mężem, np. o tym co by sobie razem na kolację upichcili.
