poniedziałek, 13 października 2014

Chromolę EBOLĘ, czyli o polskich sukcesach w 2014 r.

Za niedługo rozpocznie się czas podsumowań osiągnięć Polski i Polaków dosłownie we wszystkim i wszędzie, jako że do 31 grudnia zostało nieco ponad dwa miesiące. Wpierw jednak przejdziemy do podsumowań lokalnych w związku z nadchodzącymi wyborami samorządowymi. Nieco później, po podsumowaniu tego co zrobili samorządowcy, a czego nie zrobili - będziemy analizować co zrobili, a czego nie zrobili za życia zmarli (1 i 2 listopada), jako że zmarli kiedyś żyli i coś tam robili, gdy nie byli zmarli, a byli żywi, a ci co pozostali przy życiu będą narażali swoje życie i zdrowie jeżdżąc po kilku głębszych z ułańską fantazją i brawurą na cmentarz.
Warto jednak w tym zbliżającym się okresie podsumowań, zwrócić uwagę na podsumowania tego co dokonaliśmy w tym roku, a co stanowiło przełom od wielu, wielu lat.

Wygrany meczyk.
Rys. Tomasz WIATER
Kilka dni temu polska reprezentacja w piłce kopanej zagrała mecz z reprezentacją Niemiec w eliminacjach do Mistrzostw Europy. Mecz ten w sumie nie byłby wart wspomnienia, gdyby nie to, że Polska na reszcie wygrała z Niemcami i to nie byle jak, lecz z wynikiem 2:0. Co więcej, jak jeden z kibiców udzielających wywiadu niedzielnym Faktom TVN (13/10/2014) powiedział: ostatni raz Polska wygrała w Niemcami w bitwie pod Grunwaldem 15 lipca 1410 r. Dalej, kolejnym osiągnięciem może nie w perspektywie więcej niż pół tysiąca lat, lecz kilkudziesięciu lat, to było rozegranie meczu piłkarskiego przez Polskę bez uprzedniego spotkania z przeciwnikami i wymienienia się z nimi paroma niewielkimi podarunkami pod stołem. Można więc nie bez powodu powiedzieć, że Fryderyk Chopin ze swoim „pińkoniem na klawirze” i Maria Curie-Skłodowska ze swoimi napromieniowanymi promieniowaniem jonizującym książkami kucharskimi - „wysiadają” w porównaniu do polskiej reprezentacji w piłce kopanej jedną i drugą nogą.[1]

Król Europy.
Rys. Tomasz WIATER
Kolejnym sukcesem, o którym moglibyśmy rzec na wstępie, iż „nadeszla wiekopomna chwila”- to wybranie Donalda Tuska na Przewodniczącego Komisji Europejskiej. Jak się okazało wybór ten był o wiele większym zaskoczeniem dla polskiej klasy politycznej niż dla zachodniej Unii Europejskiej, która jest przekonana, że na co dzień po Warszawie biegają miśki polarne, a metro warszawskie na pewno jest połączone niejedną nitką z metrem moskiewskim. Jak się bowiem okazało, największy wróg Donalda Tuska jako premiera, a więc prezes Jarosław Kaczyński, gdy wreszcie się spełniło jego największe marzenie aby Donald Tusk przestał być premierem przed końcem swojej drugiej kadencji - nie wie w istocie co robić. Co więcej, na tyle nie wie co robić, że oświadczył, że jeśli PiS przegra ponownie nadchodzące przyszłoroczne wybory parlamentarne, to on przestanie być prezesem.[2]

Wszyscy bali się Jarka, a jest Ebola..
Źródło: Internet
Największym jednak sukcesem Polski plasującym Polskę jako kraj światowy to przyjście do nas długo przez wszystkich oczekiwanej Eboli.[3] [4] [5] Profesor Horban - krajowy konsultant ds. chorób zakaźnych - wspomniał, że polska sieć szpitali zakaźnych i ogólnie polskie służby sanitarne odpowiadające za bezpieczeństwo epidemiologiczne „wymiękną”, gdy do Polski przyjdzie Ebola. Z kolei, wiceminister lek. Sławomir Neumann sam wspomniał, że profesor Andrzej Horban „wymięka” i że polska służba zdrowia jak sobie poradziła z wirusem ptasiej czy innej grypy, to i Ebolę wciągnie nosem.[6] [7] [8]
Ja akurat w pełni się czuję bezpiecznie i Eboli się nie boję. Choć profesor Horban „wymiękł”, to akurat mamy innych wspaniałych specjalistów od chorób wszelakich jak: lek. med. Ewa Kopacz, lek. med. Sławomir Neumann, lek. med. Bartosz Arłukowicz, którzy staną w szranki z wirusem Ebola niczym Lech Wałęsa wyruszy na Moskwę w przypadku, gdy Władimir Putin uderzy na Gdańsk.

Przypisy:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz