poniedziałek, 22 września 2014

Cezarze, nie cieszą mnie twoje igrzyska..

Kilka minut temu włączyłem FB i się dowiedziałem, że Polska została mistrzem świata w siatkówce. Co chwila widzę posty moich znajomych, którzy na różne sposoby wyrażają swoją radość z powyższego faktu. Nawet jedna z moich znajomych opublikowała na swoim profilu zdjęcia z momentu, w którym podskakiwała z radości wraz ze swoim mężem oglądając relację w TV z meczu finałowego w momencie, gdy było już pewne, że Polska na prawdę jest mistrzem świata.
Rys. Tomasz WIATER
Ja akurat się wcale z tego nie cieszę. Owszem, miło mi jest, że polska reprezentacja zdobyła mistrzostwo świata i serdecznie im tego gratuluję. Niemniej, ja należę do tej nielicznej grupy społeczeństwa, na którą igrzyska zorganizowane przez cezara - w ogóle nie działają. W ogóle mnie nie interesują jakiekolwiek olimpiady, mistrzostwa świata, mistrzostwa Europy, ani również jakiekolwiek turnieje. Oczywiście nie oznacza to, że nie oglądam od czasu do czasu sportu. Niemniej, nie umiem się angażować w jakiekolwiek przedsięwzięcia sportowe, czy inne podobne przedsięwzięcia wywołujące zbiorową ekscytację. M.in. nie cieszyłem się sukcesami Adama Małysza i tym samym nigdy nie zostałem "małyszomanem"; nie cieszyłem się wygranymi naszych "złotek", a więc żeńskiej reprezentacji Polski w siatkówce; nie cieszyłem się z faktu przyjęcia przez Polskę organizacji mistrzostw europy w piłce kopanej "Euro 2012"; nie cieszyłem się również z Nobla dla Wisławy Szymborskiej, itp., itd.
Z czego się więc cieszę? Bynajmniej nie z sukcesów jakiś reprezentacji, czy czegokolwiek w tym rodzaju. Nie cieszę się ani sukcesami sportowymi, ani sukcesami politycznymi, ani w ogóle jakimikolwiek sukcesami tzw. społeczeństwa i jakichkolwiek wspólnot. Ja się cieszę wyłącznie moimi sukcesami i tych osób, które kocham. Reszcie odnoszącej sukcesy po prostu z całego serca gratuluję i życzę kolejnych jeszcze większych sukcesów, ale jakoś nie umiem popadać w zbiorowe akty czy to rozpaczy, czy radości. Po prostu nie podążam za tłumem, zaś tzw. psychologia tłumu jakoś szczęśliwie mnie omija szerokim łukiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz