W ostatnią niedzielę wygrał wybory prezydenckie ostatecznie
Andrzej Duda uzyskując przewagę nad dotychczasowym prezydentem RP Bronisławem
Komorowskim w postaci 54%. Walka była zacięta i ostra. Co więcej, na ostatniej
prostej obaj kandydaci na urząd prezydenta prześcigali się w obietnicach. Jak
widać, obietnice ze strony Andrzeja Dudy kierowane do społeczeństwa i zmęczenie
dotychczasowymi rządami prezydenta Komorowskiego i Platformy Obywatelskiej
wzięło górę.
Nie ma sensu w tej chwili dokonywanie refleksji przez sztab
Bronisława Komorowskiego i wskazywanie tego co było złego w kampanii, bo szczerze
mówiąc wszystko było w niej od samego początku złe. Zresztą, czas na taką refleksję
był w I turze. W II turze zaś popełniono jeszcze więcej błędów niż w I turze.
Ale nie będę tego analizował w tym momencie, bo jaka kampania Korowskiego była
- każdy widział.
Tym czasem, na wieść o tym, że Andrzej Duda wygrał wybory i
tym samym, że już wkrótce obejmie on urząd prezydenta w Polsce - wszelkie możliwe
media w zależności od sympatii lub antypatii do środowiska Jarosława
Kaczyńskiego, wieszczą bądź całkowity upadek Polski, a wręcz niemal katastrofę,
zaś inni przeciwnie - wieszczą nadejście wielkiej zmiany.
![]() |
| Rys. Tomasz Wiater |
A jaka jest rzeczywistość? Jeśli chodzi o nadzieje tych,
którzy głosowali na Dudę, to są one płonne. Nic się w Polsce nie poprawi.
Ludzie wykluczeni społecznie będą nadal wykluczeni społecznie. Podział Polski
na Polskę „A” i na Polskę „B” będzie cały czas obecny i Duda żadnych tu cudów
nie zdziała. Z kolei, jeśli ktoś jest chory i wymaga niedostępnej w Polsce
terapii, to za prezydentury Andrzeja Dudy nadal będzie osobą poszukującą
ratunku za granicą. Można oczywiście zastanawiać się nad tym na ile pomysły
Dudy są realne i co więcej, ile z nich uda się zrealizować i jaki będzie ich
koszt. Niemniej, poprawę na jaką mogą liczyć wyborcy Dudy, to tylko i wyłącznie
poprawa ich poczucia estetyki - ot prezydentem nie będzie już jakiś starszy pan
mający problem z lekką nadwagą i który popełnia od czasu do czasu lapsusy
językowe, lecz będzie młody, w miarę przystojny człowiek przywiązany do
poprawnego sposobu wysławiania się, w którym każde jedno słowo jest mocno przecedzone
i przemyślane - jak to na prawnika przystało.
Katastrofa? Katastrofę wieszczą przeciwnicy Dudy. Więcej,
owi przeciwnicy wieszczą nastanie jakiejś dyktatury. Tym czasem, jakiejś
większej katastrofy nie będzie. Owszem, prezydentura Dudy może się okazać
stratą czasu dla Polski, a zwłaszcza jeśli po odwołaniu profesora Belki z
funkcji Prezesa NBP będzie powołany na przykład ktoś w rodzaju śp. Sławomira
Skrzypka. Generalnie jednak nic się specjalnie złego w Polsce nie stanie. Może
co najwyżej Polska będzie trochę bardziej bogoojczyżniana i nieco bardziej konserwatywna
w zakresie światopoglądowym. Może również Polska będzie bardziej lewicowa, a
nawet lewacka w zakresie programu gospodarczego i socjalnego. Może wreszcie
Polska będzie lekko bardziej rozkradziona niż dotychczas, jako że przyjdzie przez
8 lat wyposzczona i wygłodzona od władzy i państwowych apanaży ekipa starych i
młodych wilków. Wiadomo jednak, że po roku, a może 2-3 latach wszyscy się
najedzą i ze spadku gospodarczego, który być może będzie miał miejsce za
prezydentury Andrzeja Dudy i dalej, za premierowania Jarosława Kaczyńskiego -
wszystko powróci do nijakiej normy, która w Polsce obowiązuje i z którą wszyscy
obywatele tego kraju już się pogodzili. Wszak, czy prezydentem będzie Duda,
Komorowski, czy jakiś iksiński, to i tak jest to kraj, w którym możemy być
pewni, że nikt nie wynajdzie leku na raka, jak i nikt stąd nie wyniesie żadnego
polskojęzycznego homo sapiens nie
tylko na Marsa, ale nawet na orbitę okołoziemską - wszak gen. Mirosław Hermaszewski
wyniesiony w kosmos w okresie PRL był wyniesiony przez ZSRR, a nie PRL. Jednym
słowem, potęgi gospodarcze nie muszą się obawiać o to, że oto nad Wisłą już
wkrótce pojawi się zagrażający im tygrys gospodarczy i potęga wojskowa.
Jeżeli więc Drogi Czytelniku nie jesteś szarą eminencją, a
masz nieprzyjemność bycia nędzną osobą fizyczną i podatnikiem, to się o nic nie
martw - nadal będziesz nędzną osobą fizyczną i podatnikiem, a jak dopisze Tobie
szczęście, to może ubezpieczonym. Co najwyżej, woda w kranie będzie bardziej
ciepła, albo bardziej zimna, a na pewno będzie bardziej święcona.
Na koniec jednak dodam, że ustępujący już z urzędu Bronisław
Komorowski miał szansę po przegranej odejść z klasą. Szansy tej jednak nie
wykorzystuje, lecz w tej chwili daje on lekcję wszystkim wyborcom, że obietnice
składane w kampanii wyborczej są zawsze gruszkami na wierzbie. Mianowicie,
prezydent Komorowski zaskoczył wszystkich wyborców w II turze tym, iż skieruje
on do konsultacji społecznych projekt zmiany prawa do emerytury w postaci
wprowadzenia możliwości przejścia na emeryturę po przepracowaniu 40 lat bez
względu na posiadany wiek w momencie składania wniosku o emeryturę. Tym czasem
teraz, gdy prezydent Komorowski przegrał, to się wycofał z tego projektu
uzasadniając swoją decyzję tym, iż by miał on za mało czasu na wprowadzenie
tego projektu w życie mając na uwadze, iż za niedługo oficjalnie ustąpi on
miejsca prezydentowi-elektowi Andrzejowi Dudzie. Cóż, szkoda, że po raz kolejny
prezydent Komorowski podjął tak krótkowzroczną decyzję. Wszak mógł on pokazać
wszystkim wyborcom - zarówno swoim zwolennikom, jak i przeciwnikom, iż
złożonych przez siebie obietnic on dotrzymuje. Co więcej, mógł on pomóc nieco
zranionej Platformie, bo o wiele lepiej by było, gdyby owemu projektowi
powiedział STOP Andrzej Duda, a nie Bronisław Komorowski. A tak zamiast zapewnienia
pierwszego zgrzytu Dudzie, prezydent Komorowski popełnił kolejną gafę - tym razem
jednak mogącą stanowić podsumowanie jego prezydentury, która przecież nie była
tak beznadziejna jak w okresie przede wszystkim kampanii wyborczej prowadzonej
przezeń w II turze.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz