W dniu dzisiejszym świętujemy trzy święta. Pierwsze święto to święto zmiany daty obejmujące nie tylko zmianę numeracji dnia i miesiąca, ale także roku. Drugie święto to imieniny niezwykle wypromowanego Sylwestra. Trzecie święto to również imieniny, ale kogoś kto nie miał tyle szczęścia w promocji co ów Sylwester - szczerze mówiąc nie wiem jakie jest imię tego kogoś kto świętuje imieniny wraz z Sylwestrem i bynajmniej także nie chce mi się sprawdzać jak się to indywiduum wabi.
Oczywiście jak co roku o tej porze wszyscy się będą cieszyć właśnie z tego powodu, że mamy zmianę owej daty i że mamy imieniny Sylwestra - o imieninach tego drugiego bardzo proszę w ogóle nie wspominajmy, choć też i ci, którzy obchodzą imieniny w dniu dzisiejszym wraz Sylwestrem też będą się cieszyć.
Ja akurat nie podzielam tej radości i w ogóle jej szczerze mówiąc nie rozumiem, bo nie rozumiem jak można się cieszyć tylko z tego faktu, że się najzwyczajniej w świecie zmienia data nie tylko w zakresie wspomnianej numeracji dnia i miesiąca, ale także roku. Kompletnie tym bardziej nie rozumiem i nie podzielam tej radości, jako że każde nadejście nowego roku oznacza dla każdej jednej nędznej osoby fizycznej tylko i wyłącznie straty finansowe (i żeby tylko finansowe). Co więcej, dla wielu miejsc na świecie nadejście nowego roku oznacza nadejście roku, w którym ma miejsce jakaś przeraźliwa katastrofa lub początek wieloletniej wojny. Dla wielu także miejsc na świecie, w których już jest wojna, nadejście nowego roku bynajmniej nie oznacza nadejścia pokoju, czy choćby jego cienia. Mimo to wszyscy się cieszą.
Co oznacza ta niczym racjonalnym nieuzasadniona radość? Czy aby przypadkiem radość ta nie ma swego praźródła w tym, że życie znakomitej większości ludzi na świecie jest tak bardzo ciekawe i barwne, że pozostaje im tylko radość i duma z tych rzeczy, na które w ogóle nie mają wpływu? Czy aby radość ta nie ma tego samego źródła co np. duma z bycia takiej czy innej narodowości, albo pochodzenia z takiego czy innego miejsca lub rodu? Być może właśnie tak jest, jako że doprawdy niewiele osób ma niestety na tyle faktycznie ciekawe i barwne życie by móc się cieszyć z rzeczy, które naprawdę sprawiają radość i na które ma się wpływ, a więc z własnych osiągnięć.
W każdym razie, ja się wcale nie cieszę z tego, że mamy dzisiaj imieniny Sylwestra, ani wcale się nie cieszę z tego powodu, że w dniu dzisiejszym zmienimy również numerację roku, a już całkowicie i głęboko w poważaniu mam imieniny tego kogoś kto ma dzisiaj imieniny wraz z popularnym i wypromowanym Sylwestrem.
Aha, tytułem zbytecznego zwyczaju powinienem Wam wszystkim życzyć wszystkiego najlepszego na Nowy Rok, i oczywiście serdecznie Wam życzę, ale z tego co znam życie to życzenia, które składałem Wam, sobie i innym w ubiegłym roku o tej porze i w latach wcześniejszych – spokojnie czekają w kolejce na spełnienie choćby w części.
Tym realistycznym akcentem przerywam na kilka godzin moją sieciową aktywność by potulnie pomaszerować wedle zwyczaju na tak zwanego „Sylwestra” i jak wszyscy się radować z czegoś co w ogóle nie jest powodem do jakiejkolwiek radości, oraz stadnie suszyć zęby nienaturalnie przy tym wykrzywiając jamę ustną na znak zamanifestowania wszystkim pozytywnych emocji przy jednoczesnym rytmicznym wyginaniu całego ciała powodującym przelotny wzrost endorfin, serotoniny, oraz spadek poziomu glukozy w mojej krwi, której u mnie jak u każdego pieprzonego cukrzyka jest w nadmiarze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz