W dniach 1-2
listopada obchodziliśmy wszyscy Święto Wszystkich Świętych, oraz tzw. Zaduszki.
Inni z kolei, obchodzili w tych dniach zamiast lub równolegle amerykańskie
święto Halloween. To ostatnie święto jest nowym w polskiej rzeczywistości
świętem. Nie jest ono związane ani z polską tradycją i kulturą, ani tym
bardziej się ono nie uzupełnia z obowiązującymi na terenach Polski świętami
Wszystkich Świętych i Zaduszkami. Niemniej, paradoksalnie swego rodzaju już
tradycją stało się rozprawianie o nowym święcie Halloween w kontekście tego czy
święto to powinno w Polsce być obchodzone, czy nie. Ja sam jestem przeciwnikiem
tego święta, bo właśnie uważam, że jest one obce polskiej kulturze i tradycji.
Podobnie również jestem przeciwnikiem innego amerykańskiego święta w postaci Walentynek
- wszak mamy nie tyle w polskiej kulturze i tradycji, co w słowiańskiej „Noc
kupały”, a gdy chodzi o kolektywne i zorganizowane uczczenie zmarłych, to mamy „Dziady”.
Ale również i u mnie, tzn. w moim osobistym życiu - te nowe amerykańskie święta
w jakimś sensie zagościły i stały się moją własną prywatną tradycją z tego akurat
powodu, że każdego roku biorę udział w dyskusji w gronie moich znajomych na temat
tych świąt i swego rodzaju kolejną moją własną prywatną tradycją stało się
udowadnianie każdego roku słuszności tezy o tym jak te amerykańskie święta są z
punktu widzenia polskiego „nietradycyjne” i obce, a przynajmniej jak bardzo
tych świąt nie czuję z tego powodu, że się w nich nie wychowałem. W każdym bądź
razie, w nieco inny sposób niż świętowanie, owe importowane z amerykańskiej
kultury święta „chcąc nie chcąc” mimo wszystko weszły do mojego prywatnego zwyczaju,
czy wręcz rytuału.
Będąc świadomym tego
paradoksu i w jakimś sensie dostrzegając absurdalność moich reakcji na
wspomniane Halloween i Walentynki, zapewne zaprzestanę już niebawem krytykowania
tychże świąt.
Jednak mój dzisiejszy
wpis bynajmniej nie dotyczy Halloween i Walentynek. Mój wpis chciałbym
poświęcić świętu jak najbardziej tradycyjnemu i polskiemu, a które szczerze
mówiąc napawa mnie lękiem i strachem w o wiele większym stopniu niż pojawiające
się małe potwory pukające do drzwi i wymawiające magiczną sentencję „cukierek,
albo psikus” niczym rzymsko-katolicki ksiądz chodzący po kolędzie i mówiący u
progu drzwi inną magiczną sentencję „niech będzie pochwalony” oczekując w
zamian oczywiście powszechnie obowiązującego środka płatniczego, a nie cukierka.
Mówię tu mianowicie o Święcie Niepodległości, które w Polsce obchodzone jest 11
listopada.
Nowa świecka
tradycja.
Jak co roku już od kilku lat stało się nową świecką tradycją
w Polsce urządzanie w dniu wspomnianego Święta Niepodległości różnego rodzaju
burd i demonstracji mających na swym celu rzekomo bądź to udowadnianie jak to wszystko
co jest lewackie jest bardzo złe, albo jak to wszędzie w Polsce czai się
misternie zakamuflowany faszyzm i nazizm. Rezultatem tej nowej świeckiej
tradycji są każdego roku pobici i ranni przypadkowi ludzie, oraz zdemolowane
zarówno mienie prywatne, jak i państwowe - za zniszczenie którego oczywiście nie
można właściwie nikogo pociągnąć do jakiejkolwiek odpowiedzialności.
W mediach i w prasie, ale także i gołym okiem na co dzień w
zwykły dzień powszedni na ulicy widać braki patroli Policji i wszelkich
możliwych służb. Gdy coś się stanie wspomniane służby włącznie ze wspomnianą
Policją działają szczerze mówiąc „tak sobie” - a to Policja ma za mało paliwa i
broni, a to Straż Pożarna ma za mało wody w swoich „sikawkach”, a to Straż
Miejska zaaferowana jest zakładaniem blokad na kołach, a to Pogotowie Ratunkowe
za mało ma karetek - choć pod dostatkiem zawsze ma pavulon.
Jednym słowem, przez cały rok, a dokładnie w dniach od 12
listopada do 10 listopada wszystko działa „tak sobie” i wszędzie są braki i
jakieś niedostatki. Jednak 11 listopada okazuje się, że te wszystkie niedofinansowane
służby raptem mobilizują się i świetnie funkcjonują. Policja i inne służby
mundurowe wyłaniają się niczym zombie ze swojego ukrycia wraz z innymi okropnymi
i naprawdę przerażającymi potworami w postaci różnego rodzaju narodowców i
wszechpolaków pospołu z antyfaszystami.
Panna Marysia co nie chciała premiera Donalda Tuska wraz z rzymsko-katolickim
duchowieństwem wspólnie przekonują i dowodzą jak to wielkie zagrożenia duchowe
niesie ze sobą świętowanie Halloween - ot chociażby Halloween zdaniem
wspomnianej Marysi i rzymsko-katolickiego kleru to wymysł Szatana, itp., itd. Tym
czasem od jakiegoś już czasu Święto 11 listopada jak najbardziej „słuszne i
zbawienne”, niesie ze sobą nie tylko zagrożenia duchowe, ale i materialne.
Żadne inne święto w polskim kalendarzu nie stanowi tak wielkiego pretekstu do
wszczynania walki polsko-polskiej i bezmyślnego, a co ważne, bezkarnego
niszczenia wszystkiego co popadnie włącznie z przyrodą miejską, która tego dnia
nabiera barw politycznych, bo staje się bądź to lewacka, bądź faszystowska.
Żadnego innego dnia ja osobiście nie unikam tak bardzo wychodzenia z domu jak
właśnie 11 listopada. Żadnego innego dnia w polskim kalendarzu nie grozi tak
bardzo pobicie i doznanie wszelkich innych możliwych szkód, jak właśnie
wspomnianego 11 listopada. Owszem, może 1-2 listopada opętać mnie Szatan lub
inny demon. Jednak to 11 listopada wychodzące wtedy bardzo realne, a nie
spekulatywne demony mogą spowodować, że będę potrzebował księdza nie po to aby
odprawić nade mną egzorcyzmy, ale by pomalować mnie czarodziejskim olejkiem i
wypowiedzieć nade mną kilka magicznych słów sprawiających, iż moja dusza
odejdzie sobie w spokoju - w moim skromnym przypadku najprawdopodobniej do
piekła.
Polak ja zawsze
potrafi.
Oczywiście Święto Niepodległości w wydaniu polskim jest
swego rodzaju makabrycznym i obrzydliwym ewenementem - zaryzykowałbym
twierdzenie, iż w skali światowej. Otóż, Amerykanie swoje Święto Niepodległości
obchodzą 4 lipca. Mimo panujących w USA o wiele większych napięć niż w Polsce -
wszystkie siły w USA tego właśnie jednego dnia jednoczą się, zaś wszelkie walki
ideologiczne, czy wprost walki z bronią w ręku - po prostu ustają. Wspólnym
bowiem dla wszystkich Amerykanów mianownikiem staje się świętowanie
niepodległości ich własnej ojczyzny. Podobnie jest we Francji, dla której
świętem niepodległości jest La Fete
Nationale przypadające 14-go lipca, gdzie tego właśnie dnia wszyscy
Francuzi świętują zburzenie Bastylii, które to miało miejsce w trakcie
Rewolucji Francuskiej w dniu 14 lipca 1789 r. Francja podobnie jak USA również
jest o wiele bardziej skonfliktowana wewnętrznie niż Polska i Polacy razem
wzięci przez całe wieki swojej historii. Tak jak w USA, tak i we Francji mamy nie
tylko podziały polityczne, ideologiczne i socjalne, ale także religijne,
kulturowe, narodowościowe, a także historyczne. Tak jak Stany Zjednoczone
wstrząsane są co jakiś czas różnego rodzaju wybuchami wewnętrznych zamieszek i
walk, tak również Francja przeżywa ten sam problem. Jednak 14 lipca we Francji dochodzi
tak jak w USA do powszechnego zawieszenia broni i zjednoczenia się we wspólnej
najważniejszej wartości jaką jest własna ojczyzna.
W Polsce mamy zaś do czynienia ze zjawiskiem zupełnie
odwrotnym. Choć na ogół w Polsce Polak Polakowi wilkiem jest, to jednak od 12
listopada do 10 listopada Polacy są w miarę przyciszeni i spokojni, zaś ich
konflikty choć gorące, to są mimo wszystko w miarę opanowane, a co ważne,
zupełnie bezkrwawe i ograniczające się li tylko do mniej lub bardziej
niecenzuralnych słów. O ile 4 lipca w USA i 14 lipca we Francji dochodzi do
zawieszenia broni i ogólnego uspokojenia nastrojów, to w Polsce właśnie 11
listopada mamy sytuację odwrotną - wszyscy „chwytają za broń” i nie tylko biją
siebie „jak popadnie”, ale również niszczą wszystko co znajdą w swoim pobliżu
również „jak popadnie”. Dla uściślenia dodam, że rozgrywa się to wszystko w
Polsce, a to co jest niszczone „jak popadnie” to polskie mienie prywatne i
państwowe. Autorami tych zniszczeń co ważne są Polacy, a nie żadni przybysze,
tudzież turyści. Czy tak postępuje prawdziwy patriota? W USA i we Francji - NIE,
ale w Polsce - TAK.
W każdym bądź razie, to nie Halloween straszy i to nie
potwory Halloweenowe przerażają, ale potwory, które wychodzą 11 listopada -
każdego jednego.
Konkluzja.
Na początku tego artykułu wspomniałem, że jestem
przeciwnikiem święta Halloween i Walentynek w Polsce jako, że są to święta
amerykańskie i niezgodne z Polską tradycją, tym bardziej, że w polskiej, czy
nawet słowiańskiej kulturze mamy nasze własne święta, czyli jak wspomniałem „Dziady”
i „Noc kupały”. Jednak ja osobiście z roku na rok staję się co raz większym
przeciwnikiem Święta 11 listopada. Choć z pozoru Święto 11 listopada jest świętem
polskim i jest wpisane w polską tradycję i kulturę, to sposób świętowania tego
święta panujący w Polsce od kilku lat, w żadnym wypadku nie jest zgodny nie
tylko z polską kulturą i tradycją, ale i ze standardami panującymi w
cywilizowanym świecie, gdy chodzi o celebrowanie świąt patriotycznych, tudzież
narodowych.
Konkludując, zlikwidujmy w Polsce Święto 11 listopada, zaś
Halloween i Walentynki choć amerykańskie, a nie polskie, to może wcale nie
takie złe? Wszak to właśnie w dniu 11-go listopada Polak Polakowi wilkiem, a
wręcz śmiertelnym wrogiem, a nie w Halloween, czy w Walentynki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz