środa, 21 stycznia 2015

Mój dzień Babci

W dniu dzisiejszym w całej Polsce obchodzony jest dzień Babci. Za niedługo będzie też dzień Dziadka. Tak się składa, że wszyscy moi Dziadkowie nie żyją. Jeśli chodzi o moich Dziadków, to gdy się urodziłem - była tylko Babcia ze strony mojej Mamy, oraz Pradziadek również ze strony mojej Mamy. Pozostałych moich Dziadków nigdy nie poznałem, jako że zmarli Oni przed moimi narodzinami. Mój Pradziadek zmarł, gdy miałem 11 lat. Był to dla mnie cios i to duży. Obecnie, gdy mam 33 lata resztkami sił staram się ratować obraz mojego Pradziadka w moich własnych wspomnieniach. Owszem, moja Mama posiada zdjęcia mojego Pradziadka, więc w każdym jednym momencie mogę zerknąć na wspomniane zdjęcia i mogę spoglądać na mojego Pradziadka w różnych momentach Jego życia. Najważniejsze jednak okazują się wspomnienia własne i obraz własny bliskich, których się kochało i nadal kocha. Zdjęcia też oczywiście są ważne, ale nie oddają one tego co możemy spostrzec w naszych własnych wspomnieniach i w obrazach znajdujących się w naszych umysłach, jako że zawierają one obok samego elementu wizualnego, także element emocji, uczuć - a więc tych rzeczy, których nie jest w stanie uchwycić choćby najdoskonalszy i najczulszy obiektyw.
Jeśli chodzi o moją Babcię, to zmarła Ona w roku 2009. Tak się składa, że dopiero pod koniec Jej życia zaczęliśmy się z Babcią po prostu przyjaźnić. Nasza relacja bowiem stawała się być o wiele dojrzalsza i daleko wykraczająca poza to co wynika z pokrewieństwa i z tego co opisał Richard Dawkins w pojęciu altruizmu zwrotnego. Zacząłem Babcię poznawać jako człowiek dorosły, a nie jako dziecko. Babcia moja zaś również zaczęła mnie poznawać już nie tylko jako wnuka, ale także jako człowieka dorosłego mającego swój sposób bycia, poglądy i zręb jakiegoś doświadczenia życiowego oraz wiedzy. Poza więc sferą uczuciową, która jest pomiędzy babcią a wnukiem, zaczęła tu się pojawiać więź intelektualna. Zaczęła się tym samym pojawiać chęć wzajemnego intelektualnego dialogu; dialogu ludzi dorosłych; dialogu, a nie monologu, który jest przecież istotą relacji pomiędzy człowiekiem dorosłym a dzieckiem. Nietrudno się domyśleć, że gdy do więzi uczuciowej dochodzi także więź intelektualna i co więcej, gdy do miłości niejako instynktownej zaczyna dochodzić także przyjaźń, to taką osobę jeszcze bardziej się zaczyna kochać.
Niestety, nagle przyszła śmierć. Nagle pozostało mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Nagle także z pięknego i wspaniałego dialogu - ponownie powraca się do monologu, lecz tym razem nie monologu ze strony Babci do małego niewiele rozumiejącego kilkuletniego wnuczka, lecz monologu dorosłego wnuka stojącego nad milczącym po wieki grobem; wznoszącego modlitwy, które ulecą gdzieś nie wiadomo gdzie, ale które i tak pozostaną wspomnianym monologiem.
Chciałbym zapomnieć o dniu, w którym przypomina mi się Babcia, jako że tego właśnie dnia otwierają się ponownie te same rany, które nigdy się nie zasklepią pomimo przemierzanego co raz śmielej i dalej oceanu czasu. Tego dnia także przypominają się obietnice składane Babci, a których się nie da spełnić, bo Jej już zwyczajnie nie ma.
Owszem, różne religie wskazują na możliwość ciągłej obecności wśród nas Tych, których kochaliśmy i których nadal kochamy. Niemniej, żadne z jakichkolwiek tłumaczeń i koncepcji religijnych, które zna świat od starożytności po współczesność  - nie zastąpią tej obecności, w której możliwy jest właśnie dialog, a nie monolog.
Mój więc dzień Babci, to dzień monologu starającego się choćby na chwilę nawiązać do dialogu - lecz bezskutecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz