środa, 26 marca 2014

O obozach zoologicznych.

Dzisiaj opowiem kilka słów na temat jak zabijać zwierzęta bez powodu i to w dodatku bez ponoszenia z tego tytułu jakichkolwiek konsekwencji prawnych, a nawet bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji społecznych i zawodowych. Czy sądzicie, że chodzi mi w tym momencie o zabijanie zwierząt w celach konsumpcyjnych? A może sądzicie, że chodzi mi o zabijanie zwierząt w ramach wykonywania jakiś praktyk religijnych? Z kolei, może też sądzicie, że chodzi mi o zabijanie zwierząt w celach naukowych? Nic z tych rzeczy! W tym artykule opowiem jak zabijać zwierzęta tylko z tego powodu, że się je uzna za niepotrzebne - i to w dodatku uzna się i publicznie się stwierdzi wszem i wobec, że się zabiło zwierzę, bo było ono niepotrzebne i już.

DECYZJA DYREKTORA ZOO: ZABIĆ LWY!
We wczorajszym internetowym wydaniu Gazety Wyborczej mogliśmy się dowiedzieć o kolejnym dowodzie na to jak troskliwe są ogrody zoologiczne dla więzionych tam (tzn. dla przebywających w nich) zwierząt i o tym jak cenną rolę edukacyjną pełnią we współczesnym społeczeństwie wspomniane ogrody. Mianowicie, ogród zoologiczny w Kopenhadze w Danii postanowił zabić cztery zdrowe lwy z tego powodu, iż lwy te były niepotrzebne, oraz że ogród co prawda starał się znaleźć nowy dom dla wspomnianej czwórki lwów, ale poszukiwania te spełzły na niczym, stąd jedynym rozwiązaniem zdaniem władz ogrodu, było zabicie wspomnianej czwórki lwów.
Warto przy tym zwrócić uwagę, iż chodzi tu o zabicie dwóch dorosłych osobników i o zabicie dwóch małych lwiątek. Jak zwrócił uwagę rzecznik ogrodu: „10-miesięczne lwiątka i tak zostałyby zabite przez nowego samca”. Władze ogrodu wyraziły nadzieję, że nowy samiec i dwie samice urodzone w 2012 r. stworzą trzon nowego lwiego stada - o ile władze ogrodu nie uznają, że i te osobniki są zbędne i że należałoby je zabić.[1]

DECYZJA DYREKTORA ZOO: ZABIĆ ŻYRAFĘ!
Co ważne, tym razem powodem zabicia lwów była zwyczajnie ich zbędność, oraz to, że ogród nie miał co z tymi lwami zrobić. Pula genowa zabitych lwów była ok., a przynajmniej władze ogrodu nie narzekały na jakość materiału genetycznego lwów.
Beng HOLST, dyrektor naukowy
kopenhaskiego zoo: „Żyrafa została
zastrzelona, a nie uśpiona, bo zastrzyk
z trucizną skaziłby 200 kg świetnego mięsa.
Po eutanazji mięso publicznie podzielono.
Część przeznaczono do badań, resztą
nakarmiono lwy, tygrysy i leopardy
z sąsiednich klatek.”
(źródło: http://politiken.dk)
Tę kwestię podkreślam, jako że ten sam ogród zoologiczny w połowie lutego tego roku podjął decyzję w osobie dyrektora naukowego kopenhaskiego zoo Beng’a Holst’a o zabiciu, publicznym poćwiartowaniu i następnie rzuceniu szczątków na pożarcie lwom - młodej dwuletniej żyrafy płci męskiej o imieniu Marius. Żyrafa ta była zabita właśnie z powodu słabej jakości materiału genetycznego, który to mógłby przyczynić się do zdegenerowania puli genowej stada żyraf we wspomnianym zoo - oczywiście w przypadku gdyby Marius postanowił przedłużyć gatunek „poznając” żyrafę płci przeciwnej. Co ważne, zoo w Kopenhadze stanowczo odmówiło przekazania Mariusa innym ogrodom zoologicznym, a w tym m.in. brytyjskiemu Yorkshire Wildlife Park, jak również odmówiło zakupienia żyrafy przez prywatnego właściciela, który oferował cenę taką jaką płacą inne ogrody zoologiczne za dzikie zwierzęta; nadto, w sprawie uratowania życia Mariusa podpisana została petycja przez 27 tys. osób.[2]
Mimo, iż istniała realna możliwość utrzymania młodej żyrafy przy życiu do końca jej dni i mimo, iż obecne były środki finansowe pozwalające na to przedsięwzięcie, jak również mimo, iż istniała także realna możliwość niedopuszczenia Mariusa do prokreacji - zdaniem zoo w Kopenhadze lepiej było wspomnianą żyrafę zabić.

ZABIJANIE NIECHCIANYCH ZWIERZĄT? OJ TAM, OJ TAM.
Decyzja ta o tym, iż lepiej jest zabić żyrafę niż ją przekazać komuś kto by się nią zajmował i łożył finanse do końca życia wspomnianej żyrafy nie spotkała się z krytyką ze strony środowiska managerów ogrodami zoologicznymi.
Dr Lesley DICKIE, dyrektorka
wykonawcza EAZA: „Zabicie w
ubiegłym tygodniu dwuletniej
żyrafy było słuszną, choć
trudną decyzją. Przeniesienie jej
do innego zoo byłoby złym
rozwiązaniem”
(źródło: http://www.eaza.net/)
Między innymi decyzję dyrekcji zoo w Kopenhadze poparła doktor Lesley Dickie, dyrektorka wykonawcza Europejskiego Stowarzyszenia Ogrodów Zoologicznych i Akwariów (EAZA - European Association of Zoos and Aquaria), która stwierdziła, iż: „Zabicie w ubiegłym tygodniu dwuletniej żyrafy było słuszną, choć trudną decyzją. Przeniesienie jej do innego zoo byłoby złym rozwiązaniem”.[3]
Poparcie dla swoich duńskich kolegów w zabiciu przez nich wspomnianej żyrafy wyraził również znany i lubiany przez polskie media dyrektor warszawskiego zoo, doktor weterynarii Andrzej Kruszewicz - polski ornitolog, podróżnik, miłośnik i obrońca zwierząt, a zwłaszcza ptaków - który stwierdził w wywiadzie dla red. Marty Urzędowskiej z Gazety Wyborczej, iż: „Kopenhaskie zoo to lider w opiece nad zwierzętami. Postąpili humanitarnie i pragmatycznie”.[4]

FUNKCJE OGRODÓW ZOOLOGICZNYCH.
Ogrody zoologiczne powoływane do życia m.in. na początku XX wieku, a nawet wcześniej są teraz uznawane za niehumanitarne i właściwie bliższe więzieniom niż faktycznie ogrodom jako takim. Współczesne ogrody zoologiczne już dawno się odcięły od tych okropnych i nieludzkich ogrodów, do których chodzili nasi dziadkowie, pradziadkowie, prapradziadkowie i inne osoby określane przedrostkiem „pra” - choć równolegle wypada wspomnieć, że mówimy tu cały czas w zasadzie o tych samych ogrodach, lecz kilkadziesiąt lat później, np. ogród zoologiczny we Wrocławiu został założony w 1865 r., zaś warszawski ogród zoologiczny został założony w 1926 r.[5]
Małpiarnia w ogrodzie zoologicznym
w Springfield w USA - zdj. z 1967 r.
Rzeczywistość składająca się z krat
betonu i z zimnych, niemal prosektoryjnych
ścian wyłożonych sterylną, białą glazurą.
(źródło: circusnospin.blogspot.com)
O ile tamte dawne niemal prehistoryczne ogrody zoologiczne były nastawione na zysk komercyjny nie znający jakichkolwiek granic etycznych i na sensację wywołaną przez egzotyczne zwierzęta - to obecne ogrody zoologiczne poza aspektem finansowym pełnią również ze wszechmiar szlachetne funkcje, jak m.in. ochrona gatunków wymierających przed wymarciem, prowadzenie badań naukowych nad zwierzętami (a nie na zwierzętach) i oczywiście edukowanie społeczeństwa, a zwłaszcza ludzi młodych poprzez pokazanie im nie tylko tego, że na drugim krańcu globu również istnieją zwierzęta, ale także poprzez pokazanie, że zwierzęta też zasługują na szacunek, zaś ich życie również winno być chronione i szanowane.
Oczywiście pracownicy ogrodów zoologicznych, a zwłaszcza ich władze współcześnie nie tylko mają przygotowanie merytoryczne w postaci ukończonych stosownych studiów przyrodniczych i menadżerskich, ale także mają wielkie serce do zwierząt i wszelkie inne możliwe uczucia, które to uczucia oczywiście są zawsze i w każdym momencie szlachetne. To tyle jeśli chodzi o teorię.
Wybieg dla wielbłądów z londyńskim
zoo - zdj. z 1910 r. Uderzająca jest tu
niewielka powierzchnia wybiegu dla
zwierzęcia zdolnego do przemierzania
setek, a nawet więcej kilometrów.
(źródło: circusnospin.blogspot.com)
Jak to wszystko wygląda w rzeczywistości? Cóż, do ogrodów zoologicznych nie chodzę, bo nie lubię patrzeć na jakąkolwiek istotę znajdującą się w niewoli. Trudno jest mi również dostrzec jakikolwiek humanitaryzm w oglądaniu przez tłumy ludzi - stłoczonych w klatkach, wystraszonych i zdezorientowanych zwierząt całkowicie ubezwłasnowolnionych światem niewoli, który niejednokrotnie jest jedynym światem znanym przez większość zwierząt przetrzymywanych w zoo. Ale cóż, może moja ocena w tej materii jest błędna i faktycznie wszystko jest tak super jak to przedstawiają szefowie ogrodów zoologicznych? Nie ważne.
Niemniej, w tym momencie chciałbym się przyjrzeć nieco na chwilę humanitarnemu traktowaniu zwierząt w ogrodach zoologicznych. Niestety, jeśli porównamy warunki życia w ogrodzie zoologicznym z warunkami naturalnymi każdego jednego gatunku, to zobaczymy jak duża panuje tu dysproporcja na niekorzyść oczywiście wspomnianych ogrodów zoologicznych. Z tego też punktu widzenia trudno w mojej dość subiektywnej ocenie - mówić o jakimkolwiek humanitaryzmie względem zwierząt. Ale jak już wspomniałem, to jest moje w stu procentach subiektywne zdanie, a dodatkowo moje zdanie jest nie tylko subiektywne, ale jest jednocześnie zdaniem laika, jako że nie jestem i nigdy nie byłem przyrodnikiem, a nawet nigdy nie aspirowałem do tego aby być przyrodnikiem. Z drugiej strony moje wspomniane dość subiektywne zdanie laika wcale nie należy do mniejszości, a przynajmniej nie należy do aż tak małej mniejszości.
Otóż, klasycznym, acz jednocześnie drastycznym przykładem potwierdzającym dysproporcję między warunkami naturalnymi a warunkami zapewnianymi dzikim zwierzętom przez ogród zoologiczny są warunki jakie współcześnie zapewnia warszawskie zoo niedźwiedziom.
Wybieg dla niedźwiedzi przy alei
Solidarności w Warszawie należący do
Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w
Warszawie
(źródło: www.skyscrapercity.com)
Otóż, wybieg dla niedźwiedzi w warszawskim zoo częściowo znajduje się na terenie warszawskiego zoo, a raczej parku praskiego, a druga część znajduje się na ulicy, a dokładnie na alei Solidarności. Do niedźwiedzi mają dostęp zarówno odwiedzający zoo, jak i przede wszystkim przypadkowi przechodnie, którzy postępują w dowolny sposób z więzionymi tam niedźwiedziami. Co więcej, niedźwiedzie tam przetrzymywane mają kontakt słuchowy, wzrokowy i węchowy z przejeżdżającymi wspomnianą aleją pojazdami niejednokrotnie stojącymi w korkach w godzinach szczytu. Warto także wspomnieć, iż niedźwiedzie przetrzymywane na wspomnianym wybiegu przez warszawskie zoo muszą także słuchać przejeżdżających tuż obok nich pojazdów uprzywilejowanych w postaci karetek pogotowia, straży pożarnej, straży miejskiej, policji i wszelkich innych możliwych służb tym szczególniej uczęszczających aleją Solidarności na omawianym odcinku tej alei, jako że nieco 100-150 metrów dalej od niedźwiedzi znajduje się szpital pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego, szpital okulistyczny Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, oraz stacja dializ. Nie będę tu już wspominał o znajdującej się vis a vis wybiegu dla niedźwiedzi katedry św. Floriana, która co jakiś czas wydaje odgłosy donośnymi dzwonami wzywającymi wiernych na nabożeństwo, albo ogłaszających wiernym jakieś ważne wydarzenie z życia kościoła światowego, oraz lokalnego.
A to inne ujęcie pokazujące wybieg dla
niedźwiedzi przy alei Solidarności w
Warszawie należący do Miejskiego
Ogrodu Zoologicznego w Warszawie.
Na zdjęciuwidać przypadkowego
przechodnia. Co ten człowiek robi? Prowokuje
 niedźwiedzia bawiąc się jego emocjami?
A może chce coś wrzucić do wybiegu - jeśli
tak, to co? Czy to będzie jedzenie, czy może
niedopałek papierosa?
(źródło: warszawa.naszemiasto.pl)
Dodam na marginesie, że warunki te stanowią swego rodzaju kuriozum na skalę europejską, jako że żadne zoo w Europie nie zapewnia nieograniczonego dostępu do zwierząt bezpośrednio z zatłoczonej ulicy, jak również żadne zoo w Europie nie zapewnia całodobowej inhalacji dzikim zwierzętom ze spalin przejeżdżających tuż obok nich pojazdów. Choć z drugiej strony, Europejskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów (EAZA) uznaje warszawskie zoo, czyli Miejski Ogród Zoologiczny w Warszawie za spełniający wymogi i normy EAZA[6], tak więc moje obiekcje jako laika mogą być grubo przesadzone, bądź wręcz bezzasadne w obliczu autorytetu jakim się cieszy EAZA.
Niemniej, pomijając dość osobliwy dla mnie, ale nie dla EAZA - przypadek warszawskiego zoo i postępowania tegoż zoo z niedźwiedziami z alei Solidarności, to i tak żadne zoo w Europie i śmiem twierdzić także na świecie - nie jest w stanie zapewnić tym stworzeniom dokładnego odwzorowania naturalnych warunków w jakich żyją (póki co jeszcze gdzieniegdzie) niedźwiedzie brunatne, czyli: puszcze, tajgi i zalesione rejony górzyste.[7]
Małpiarna w warszawskim zoo
(autor: Andrzej Barabasz, data
wykonania zdjęcia: czerwiec
2006 r., źródło: Wikipedia)
W mojej - podkreślam raz jeszcze - subiektywnej ocenie laika, niemożność zapewnienia dzikim stworzeniom odwzorowania warunków naturalnych w zoo, jest zwyczajnie postępowaniem niehumanitarnym. Osobiście jeśli już zwierzęta dzikie mają być przetrzymywane, to powinny one znajdować się w rezerwatach, które co prawda nie są w stanie dostarczyć tak zyskownej i widowiskowej rozrywki jak zoo, ale za to po odpowiednim ich przygotowaniu są w stanie być choćby częściowo namiastką tego domu jaki urządziła wszystkim stworzeniom na Ziemi matka natura sprzed oczywiście kompletnego jej zdegradowania przez rabunkową politykę człowieka względem środowiska naturalnego.

OGRODY ZOOLOGICZNE UCZĄ. TYLKO CZEGO?
Jak już wspomniałem, ogrody zoologiczne mają pełnić funkcję edukacyjną, a w tym mają uczyć o zwierzętach i o tym, że zwierzęta trzeba szanować, a zwłaszcza ich prawo do życia i ich godność. Co więcej, ogrody mają również szerzyć i uczyć jednocześnie ideę humanitarnego obchodzenia się ze zwierzętami.
Z tym humanitarnym traktowaniem zwierząt na przestrzeni choćby ubiegłego stulecia - różnie bywało. Niemniej, to „różne bywanie” staje się na nowo szczególnie aktualne na przykładzie ogrodu zoologicznego w Kopenhadze.
Otóż, czego tak naprawdę ma uczyć wspomniane zoo w Kopenhadze zabijając zdrową i młodą żyrafę, oraz zabijając zdrowe lwy, których jedyną „winą” decydującą o ich zabiciu była nie tyle ich nieprzydatność dla zoo w Kopenhadze, co brak pomysłu władz omawianego zoo w zakresie tego co zrobić ze wspomnianymi stworzeniami?
W każdym bądź razie, Internet, a także publiczne środki transportu są zalewane reklamami organizacji broniących praw zwierząt i pomagającym zwierzętom, jak również reklamami schronisk dla zwierząt, gdzie treść owych reklam zawiera następujące zasadnicze przesłanie: 1) szanuj i kochaj zwierzęta, a tym samym nie krzywdź ich, 2) nie zabijaj zwierząt, 3) nie porzucaj zwierząt, bo się akurat tobie one znudziły, 4) nie kupuj, tylko adoptuj zwierzęta, 5) podejmuj decyzje o przygarnięciu zwierzęcia w sposób rozważny i przemyślany, 6) pomagaj zwierzętom na tyle ile możesz.
Treść wspomnianych przesłań można by rozbudować o kolejne punkty, ale te punkty, które przed chwilą wymieniłem są i tak wystarczająco donośne i ważne.
Tym czasem, lekcja, którą daje kopenhaskie zoo można powiedzieć, iż brzmi następująco: zabijanie niechcianych zwierząt nie jest złe i może być bezkarne. Co więcej, kopenhaskie zoo daje dalej idącą lekcję: otóż, omawiane zoo pokazuje ludziom młodym, że słabszy, albo niepotrzebny osobnik to osobnik, który powinien być, a przynajmniej może być fizycznie wyeliminowany. Jeśli taką filozofię ludzie, a zwłaszcza ludzie młodzi będą wyznawać dzięki lekcjom dawanym przez kopenhaskie zoo, to wszelkie dotychczasowe apele o ochronę i obronę praw zwierząt staną się nie tylko nieskuteczne, ale wręcz dla dużej części społeczeństwa okażą się niezrozumiałe.
Zresztą, prosta rzecz: Po pięciu w sumie zabójstwach niechcianych zwierząt popełnionych przez kopenhaskie zoo - jak tłumaczyć społeczeństwu, że nie można zabijać przykładowo własnych zwierząt domowych, albo ich pozostawiać gdzieś w lesie po to aby skonały? Jak tłumaczyć, że zabijanie niechcianych zwierząt jest niehumanitarne, skoro zdaniem władz ogrodu zoologicznego w Kopenhadze i doktora Andrzeja Kruszewicza owo zabijanie jednak jest humanitarne i co więcej, pragmatyczne?

EPILOG.
Marius - zabita żyrafa przez
władze zoo w Kopenhadze:
1) przed zabiciem, 2) po zabiciu,
3) w trakcie karmienia szczątkami
Mariusa lwów (źródło:
Reuters / Youtube)
Na początku niniejszego artykułu przytoczyłem opinię dyrektora warszawskiego zoo doktora Andrzeja Kruszewicza, który – w tym momencie cytuję wypowiedź doktora za Gazetą Wyborczą - powiedział: „Kopenhaskie zoo to lider w opiece nad zwierzętami. Postąpili humanitarnie i pragmatycznie”[8]. Na pytanie red. Marty Urzędowskiej w sprawie tego czy nie można było przenieść Mariusa do innego zoo, doktor Kruszewicz powiedział, że: „Nie, bo w EAZA [Europejskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów - przyp. PJJ] panują jasne zasady - nie ma możliwości przekazywania zwierząt za pieniądze ani nieodpłatnie, przecież dane zwierzę dostaje wskazanie, żeby się nie rozmnażać nie tylko w jednym zoo, ale wszędzie. Nie praktykuje się też przekazywania zwierzęcia poza organizację - to zdarza się bardzo rzadko i są tu złe doświadczenia, bo w ten sposób tracimy nad nim kontrolę. Zdarza się, że takie zwierzęta stają się obiektem handlu, są rozmnażane mimo przeciwwskazań, a nawet krzyżowane z innymi gatunkami i podgatunkami, później trzeba je eliminować. Krótko mówiąc, przenoszenie zwierząt generuje ogromne problemy.”[9].
dr n. wet. Andrzej KRUSZEWICZ
dyrektor Miejskiego Ogrodu
Zoologicznego w Warszawie:
„Kopenhaskie zoo to lider w opiece
nad zwierzętami. Postąpili
humanitarnie i pragmatycznie.”.
(Źródło: krakow.antyradio.pl)
Doktor jednak nie był łaskaw powiedzieć, iż Mariusa można było po prostu oddzielić od innych żyraf, bądź można było go wysterylizować tak jak się sterylizuje koty czy psy. Skoro schroniska dla zwierząt nie zabijają psów i kotów, tylko je sterylizują aby nie dochodziło zarówno do nadmiernego wzrostu populacji zwierząt w schronisku, jak również aby nie dochodziło do związków kazirodczych między zwierzętami - to tym bardziej możliwe to było w przypadku Mariusa. Dalej, jeśli to jest możliwe w przypadku psów i kotów, którym daleko jest do wyginięcia, to nie można było tak postąpić z Mariusem? Cóż, jak zauważył doktor Kruszewicz: „w EAZA panują jasne zasady”.
Ciekawe, że w wydaniu Faktów TVN z 26 marca 2014 r. w materiale red. Pawła PŁUSKI pt. Dania: zoo znów zabija zdrowe zwierzęta. Tym razem cztery lwy, doktor KRUSZEWICZ nie był uprzejmy skomentować zabicia wspomnianych czterech lwów przez kopenhaskie zoo, a tym bardziej podtrzymać swojego wcześniejszego stanowiska zajętego przezeń w wywiadzie z red. Martą URZĘDOWSKĄ z 11 lutego 2014 r. Jeszcze ciekawsze jest to, iż podwładna doktora KRUSZEWICZA pani Anna JAKUCIŃSKA opiekująca się zwierzętami w warszawskim zoo nie chwaliła tak jak jej przełożony - kopenhaskiego zoo za postępowanie humanitarne i pragmatyczne ze zwierzętami, a zwłaszcza za humanitarne i pragmatyczne postępowanie wcześniej z zabitą żyrafą, a teraz z zabitymi czterema lwami, lecz powiedziała rzecz następującą: „My jako osoby, które pracują ze zwierzętami codziennie je widzą, dbają, starają się żeby one rosły zdrowo i szczęśliwie. No nie wyobrażamy sobie sytuacji, że po prostu jednego dnia przychodzimy i no dobra teraz to już was jest za dużo i koniec”.[10]
Anna JAKUCIŃSKA w Faktach TVN:
„My jako osoby, które pracują ze
zwierzętami codziennie je widzą, dbają,
starają się żeby one rosły zdrowo i
szczęśliwie. No nie wyobrażamy sobie
sytuacji, że po prostu jednegodnia
przychodzimy i no dobra teraz to już
was jest za dużo i koniec.”
(Źródło: Fakty TVN z 26/03/2014 r.)
Skąd ta zmiana stanowiska warszawskiego zoo? Czy już warszawskie zoo nie uważa, iż zoo w Kopenhadze jest liderem w opiece nad zwierzętami? Rozumiem, że doktor KRUSZEWICZ jest człowiekiem poważnym i gdy coś powie, to tak jest, a skoro tak jest, to oczekuję, iż pani Anna JAKUCIŃSKA otrzyma reprymendę od swojego szefa zachwalającego w końcu humanitaryzm i pragmatyczność zoo w Kopenhadze i oczywiście podkreślającego, iż wspomniane kopenhaskie zoo jest liderem w opiece nad zwierzętami.
Niniejszy artykuł kończę pytaniem, na które Szanowny Czytelnik niech sam sobie odpowie mając na uwadze powyższe moje rozważania; mianowicie: Czy polskie ogrody zoologiczne przygotowane są mentalnie na mordowanie niechcianych zwierząt?

JUŻ NA SAM KONIEC.
Jeśli Szanowny Czytelnik nie identyfikuje się ze sposobem myślenia dyrektora naukowego kopenhaskiego zoo Beng’a HOLST’a, dyrektorki wykonawczej EAZA doktor Lesley DICKIE, oraz dyrektora warszawskiego zoo doktora Andrzeja Kruszewicza, to polecam podpisanie poniższej petycji stanowiącej sprzeciw wobec zabicia przez kopenhaskie zoo wcześniej zdrowej, lecz niepotrzebnej żyrafy o imieniu Marius, a teraz zabicia przez wspomniane zoo 4 zdrowych lwów: http://www.thepetitionsite.com/684/789/994/tell-copenhagen-zoo-to-stop-killing-healthy-animals/?taf_id=10866720&cid=fb_na

Przypisy:
[7] Informacja nt. niedźwiedzia brunatnego;

wtorek, 18 marca 2014

Prawo kryminalisty do bycia celebrytą?

Dobrze sprawujący się Bruno Souza, Aniello Arena i Anders Breivik.
W wydaniu z 17 marca 2014 r. TVN24, redakcja sportowa tej stacji zamieściła artykuł[1] poświęcony powrotowi do światowej piłki nożnej brazylijskiego bramkarza Bruna Souza’y skazanego przez sąd w Contagem w południowo-wschodniej Brazylii w 2010 r. na karę 22 lat pozbawienia wolności za popełnione przezeń porwanie jego byłej dziewczyny Elizy SAMUDIO, a następnie za jej torturowanie, brutalne zabójstwo i na końcu poćwiartowanie jej zwłok i rzucenie ich rozkawałkowanych resztek na pożarcie przez psy.
Bruno SOUZA, morderca i bramkarz
resocjalizowany przez sport; być
może reprezentant Brazylii na
tegorocznym Mundialu 2014.
(źródło: www.dailymail.co.uk)
Jak wynika z tegoż artykułu, władze więzienia zgodziły się na podjęcie przez skazanego Bruna Souza’ę pracy poza zakładem karnym. Stąd też skazany podpisał 5-letni kontrakt z klubem piłkarskim Montes Claros, który to kontrakt został zaakceptowany przez władze zakładu karnego, gdzie zakład ów dalej postanowił, iż skazany Bruno Souza będzie dowożony na treningi przez Policję. W artykule tym nie wspomniano o tym jak będą wyglądały ewentualne wyjazdy zagraniczne SOUZA’y z klubem. Nie wspomniano też o tym czy SOUZA będzie powołany do kadry narodowej Brazylii na zbliżający się mundial. Niemniej decyzja zakładu karnego umożliwiająca kontynuowanie przez skazanego kariery sportowej uzasadniona została dobrym sprawowaniem skazanego podczas wykonywania kary, oraz możliwą resocjalizacją przez sport.
Od siebie dodam gwoli ścisłości, iż SOUZA uprawiał zawodowo sport jeszcze przed popełnieniem morderstwa. Stąd, czy ów sport, który ma raptem teraz nagle zresocjalizować SOUZA’ę, nie powinien był go przed popełnieniem wspomnianej zbrodni na tyle zsocjalizować by wiedział, że się nikogo nie porywa, nie torturuje, nie morduje, nie ćwiartuje, ani że nikim się nie karmi psów? - to tak przy okazji.
Aniello ARENA - płatny zabójca,
a obecnie wybitny i ceniony aktor
(źródło: www.theguardian.com)
W każdym bądź razie, przypadek zezwolenia przez władze penitencjarne na robienie kariery krajowej, a nawet międzynarodowej, czy wręcz światowej - mordercy prawomocnie skazanemu i odbywającemu karę pozbawienia wolności - nie jest pierwszy. Warto bowiem przypomnieć inny niemniej kontrowersyjny przypadek sprzed dwóch lat Aniello ARENA’y - byłego płatnego zabójcy włoskiej Camorry odsiadującego karę dożywotniego pozbawienia wolności bez możliwości warunkowego przedterminowego zwolnienia, który w więzieniu „odkrył w sobie talent aktorski” i któremu władze penitencjarne zezwoliły na zagranie głównej roli w filmie z 2012 r. „Reality” w reżyserii Matteo Garrone, który to film został jeszcze w tym samym roku nagrodzony na festiwalu w Cannes, gdzie na tym samym festiwalu nieomal nie został ów płatny morderca, a obecnie aktor - wyróżniony mianem najlepszego właśnie aktora festiwalu.[2]
Anders BREIVIK, masowy morderca,
obecnie student na Wydziale Nauk
Politycznych Uniwersytetu w Oslo;
przyszły politolog
(źródło: newslab.com.au)
Innym niemniej spektakularnym przykładem jest przypadek przyjęcia na studia na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu w Oslo - Anders’a Breivik’a skazanego na karę 21 lat pozbawienia wolności za wymordowanie 77 osób w lipcu 2011 r. na norweskiej wyspie Utoya. Jak wyjaśnił dyrektor zakładu karnego w Ila niedaleko Oslo, w którym Breivik odsiaduje karę - Knut Bjarkeid: „Zawsze będziemy dążyć do tego, żeby więźniowie uzyskali wykształcenie. Chodzi o to, by mogli dostać pracę, gdy wyjdą na wolność”. Z kolei, Rektor Uniwersytetu w Oslo Jego Magnificencja Profesor Ole Petter Ottersen stwierdził, iż: „Braliśmy pod uwagę dylematy moralne, jednak potraktowaliśmy zgłoszenie Breivik’a jak każde inne. Nie znaczy to jednak, że nie mamy świadomości żalu i gniewu. (…) Nasza decyzja pokazuje jedynie, że wartości, które wyznajemy, są znacząco odmienne od jego wartości. (..) Każdy ma prawo do studiowania”.[3]
Knut BJARKEID, dyrektor
Zakładu Karnego w Ila k/Oslo
(źródło: www.vg.no)
Oczywiście, w przeciwieństwie do Aniello ARENA’y, czy do Bruna Souza’u - nie zezwolono  Anders’owi Breivik’owi, ani w żaden sposób jemu nie umożliwiono robienia kariery międzynarodowej, czy wręcz światowej (póki co). Niemniej to co łączy przypadek Anders’a Breivik’a z przypadkami wyżej wymienionych osób, to że karę pozbawienia wolności w zasadzie sprowadzono li tylko do wyznaczenia w wyroku sądu, na czas określony miejsca pobytu, oraz pozbawiono skazanego swobody poruszania się w dowolne miejsce w kraju i na świecie bez zgody przewidzianych przez prawo władz penitencjarnych - wszelkie inne dolegliwości wynikające z odbywania kary pozbawienia wolności, czy też, które powinny z niej w sposób logiczny wynikać, zostały de facto wyłączone.

Funkcje kary kryminalnej - co to i po co?
Powyższe trzy dość spektakularne przykłady ewidentnie pokazują, iż co raz częściej niestety w różnych miejscach świata zapomina się o sensie i istocie kary pozbawienia wolności, a zwłaszcza zapomina się o funkcjach kary nie tylko pozbawienia wolności, ale ogólnie o funkcjach kary kryminalnej. W literaturze prawa karnego wyróżnia się następujące funkcje: funkcję ochronną, funkcję sprawiedliwościową i funkcję wychowawczą.
Jeśli chodzi o funkcję ochronną, to chodzi w niej o to, iż kara kryminalna ma na celu ochronę społeczeństwa przed popełnianiem przestępstw poprzez prewencyjne oddziaływanie na potencjalnych sprawców, czyli konkludując: chodzi o to, że z powodu samej sankcji karnej - w postaci kary kryminalnej i jej dolegliwości, oraz konsekwencji prawnych i społecznych - jednostce zwyczajnie nie opłaca się schodzić na drogę przestępstwa.[4]
Z kolei, jeśli chodzi o funkcję sprawiedliwościową, to w funkcji tej kara kryminalna ma zaspokajać potrzebę poczucia sprawiedliwości osób pokrzywdzonych przestępstwem, oraz ogółu społeczeństwa, czyli tym samym, z punktu widzenia tej funkcji, kara kryminalna ma być swego rodzaju sprawiedliwą konsekwencją, a zarazem odpłatą za popełnione przestępstwo.[5]
Wreszcie funkcja wychowawcza - chodzi w niej o to, iż zagrożenie karą kształtuje przekonanie, że przestępstwo jest złem, a jego sprawca musi ponieść sprawiedliwą karę; wykonanie kary kryminalnej ma nauczyć sprawcę poszanowania porządku. Z tego też względu, funkcję tę można także nazwać funkcją resocjalizacyjną, jako że jej adresatem bezpośrednim jest sprawca przestępstwa; a także funkcją socjalizacyjną, jako że jednocześnie adresatem - co prawda pośrednim - owej funkcji jest społeczeństwo widzące jakim złem jest zejście na drogę przestępstwa i co jest konsekwencją popełnienia takiego, a nie innego wyboru; dlatego właśnie w odniesieniu do ogółu społeczeństwa owa funkcja może być określona jako funkcja socjalizacyjna - choć oczywiście w tym momencie pokrywa się ona z wyżej wspomnianą funkcją ochronną.[6]

Która funkcja kary jest ważniejsza?
Należy jednocześnie zwrócić uwagę, iż położenie akcentu na jedną tylko funkcję kary z pominięciem pozostałych właściwie zawsze prowadzi do wypaczeń. I tak, przykładowo postawienie akcentu na funkcję sprawiedliwościową z pomięciem funkcji wychowawczej wraz z jej aspektem resocjalizacyjnym prowadziło i prowadzi do nie tylko nadmiernej surowości kary, ale co pokazuje historia prawa karnego i penologii - wręcz nawet do okrucieństwa, a przez to stanu bezprawia w literze prawa. Ewidentnym i wręcz szkolnym przykładem położenia akcentu na funkcję sprawiedliwościową prowadzącą do okrucieństwa kary - jest słynny Kodeks Hammurabiego, którego naczelną zasadą było prawo odwetu. Bardzo dobrą także ilustracją tak błędnego, a wręcz zbrodniczego podejścia do kary może być niezwykle poruszający i przejmujący obraz filmowy w postaci dramatu w reżyserii Franka Darabont’a „Skazani na Shawshank” (ang. The Shawshank redemption) z 1994 r., będącego adaptacją opowiadania Stephen’a King’a, o niesłusznie skazanym na dożywocie bankierze za rzekome zabójstwo żony. W dramacie tym ukazano nie tylko koszmar przeżywany przez osobę niewinną skazaną za przestępstwo, którego nie popełniła, ale także pokazano w sposób niezwykle jasny i klarowny, a miejscami wręcz drastyczny - skutki w postaci: nierespektowania człowieczeństwa osób skazanych, możliwości ich resocjalizacji i powrotu do społeczeństwa.
Innym z kolei obrazem filmowym znakomicie ilustrującym niesłuszność postawienia akcentu na funkcję sprawiedliwościową prowadzącą w istocie do niesprawiedliwości - jest film z 1996 r. „Uśpieni” (ang. Sleepers) w reżyserii Barry’iego Levinston’a z Robertem De Niro, Dustinem Hoffman’em Kevinem Bacon’em i Bradem Pitt’em w rolach głównych. Film ten opowiadał o skazanych za drobne przestępstwo grupie chłopców znających się z podwórka - na karę pobytu w niezwykle surowym poprawczaku. Historia ta była ukazana zarówno z perspektywy wieku odbywania przez owych chłopców kary, jak i z perspektywy ich późniejszych losów jako ludzi dorosłych. Brutalność poprawczaka, do którego trafili dopełnił dramat w postaci wykorzystywana seksualnego wspomnianych chłopców przez strażników pracujących we wspomnianym poprawczaku.
Kadr z filmu Ojciec Chrzestny z 1972 r.;
po prawej: Don Vito CORLEONE (Marlon
BRANDO), po lewej: Amerigo BONASERA
(Salvatore CORSITTO), w środku: Santino
„Sonny” CORLEONE (James CAAN)
(źródło: www.westernfreepress.com)
Diametralnie inne skutki choć równie niebezpieczne - można zaobserwować w przypadku postawienia akcentu na funkcję resocjalizacyjną kary kryminalnej z jednoczesnym pominięciem, czy też znaczącym ograniczeniem funkcji sprawiedliwościowej i funkcji ochronnej. Mianowicie, skutkiem tego działania jest zbytnia łagodność samego prawa, oraz procesu jego stosowania - niewspółmierna do wagi popełnionego czynu. Do ilustracji tego zjawiska posłużę się ponownie obrazem filmowym. Mianowicie, zbyt duże przywiązanie systemu prawa i wymiaru sprawiedliwości do funkcji resocjalizacyjnej kosztem funkcji sprawiedliwościowej - trafnie przedstawia scena początkowa pierwszej części trylogii Ojciec Chrzestny z 1972 r. w reżyserii Francisa Forda Coppola’i, a która to trylogia stanowi ekranizację powieści z 1969 r. o tym samym tytule autorstwa Mario Puzo. Mianowicie, w scenie tej Amerigo BONASERA - zamożny przedsiębiorca pogrzebowy zwraca się do szefa mafii - tytułowego ojca chrzestnego - Dona Vito CORLEONE o wymierzenie „sprawiedliwości” sprawcom brutalnego pobicia i trwałego oszpecenia córki owego przedsiębiorcy, którzy to sprawcy zostali skazani przez sądy nie tylko na niskie wyroki (3 lata pozbawienia wolności), ale jeszcze w dodatku zawieszeniu. W książce sceną otwierającą jest ogłoszenie wyroku przez Sąd Karny na rozprawie przeciwko sprawcom pobicia córki Amerigo BONASERA'y:[7]

Amerigo Bonasera siedział w nowojorskim Sądzie Karnym Nr 3 i czekał na sprawiedliwość – zemstę na ludziach, którzy tak okrutnie skrzywdzili jego córkę, którzy usiłowali ją pohańbić. Sędzia, mężczyzna o masywnej, ciężkiej twarzy, podwinął rękawy czarnej togi, jak gdyby zamierzał fizycznie ukarać dwóch młodych ludzi stojących przed jego stołem. Twarz miał zimną, pełną majestatycznej pogardy. Jednakże w tym wszystkim było coś fałszywego, coś, co Amerigo Bonasera wyczuwał, choć czego jeszcze nie rozumiał.
– Postąpiliście jak najgorsi zwyrodnialcy – powiedział ostro sędzia.
Tak, tak – myślał Amerigo Bonasera. – Zwierzaki. Zwierzaki. Dwaj młodzi ludzie z krótko przystrzyżonymi, lśniącymi włosami, wypucowanymi, sympatycznymi twarzami, ułożonymi w wyraz pokornej skruchy, schylili potulnie głowy. Sędzia mówił dalej: – Postąpiliście jak dzikie bestie w dżungli i macie szczęście, że nie napastowaliście seksualnie tej biednej dziewczyny, bo wsadziłbym was za kratki na dwadzieścia lat.
Sędzia przerwał, jego oczy pod imponująco krzaczastymi brwiami zerknęły przebiegle na pobladłego Ameriga Bonaserę, po czym spoczęły na leżącym przed nim stosie protokołów nadzoru sądowego. Zmarszczył brwi i wzruszył ramionami, jak gdyby przekonany wbrew własnej chęci. Przemówił znowu:
– Ale przez wzgląd na wasz młody wiek, na waszą dotychczasową niekaralność, na wasze zacne rodziny oraz dlatego, że prawo w swoim majestacie nie szuka zemsty, skazuję was na trzy lata więzienia z zawieszeniem.
Jedynie dzięki czterdziestu latom zawodowego żałobnictwa przytłaczające uczucie zawodu i nienawiści nie ujawniło się na twarzy Ameriga Bonasery. Jego piękna, młoda córka przebywała nadal w szpitalu ze zdrutowaną, złamaną szczęką, a ci animali mieli odejść wolno? Wszystko to było farsą. Patrzył, jak uszczęśliwieni rodzice otoczyli swych synków. O, teraz wszyscy oni byli uradowani, teraz wszyscy się uśmiechali. W krtani Bonasery wezbrała czarna żółć, kwaśna i gorzka, i przelała się przez mocno zaciśnięte zęby. Wyjął białą płócienną chusteczkę i przytknął ją do warg. Stał tak, kiedy obaj młodzi ludzie ruszyli swobodnie przejściem, ufni i chłodni, uśmiechnięci, nawet nie obdarzywszy go spojrzeniem. Pozwolił im przejść nie mówiąc ani słowa, przyciskając czyste płótno do ust.
Potem przeszli rodzice tych animali, dwaj mężczyźni i dwie kobiety w jego wieku, ale ubrani bardziej po amerykańsku. Zerknęli na niego z zawstydzeniem, ale w ich oczach było jakieś dziwne, triumfalne wyzwanie. Straciwszy panowanie nad sobą, Bonasera pochylił się ku przejściu i wykrzyknął chrapliwie:
– Będziecie płakali, tak jak ja płakałem... Zapłaczecie przeze mnie, tak jak ja płaczę przez wasze dzieci! – Chustkę przytknął teraz do oczu.
Adwokaci idący z tyłu stłoczyli swych klientów w małą grupkę, otaczając obydwu młodzieńców, którzy zawrócili przejściem, jak gdyby chcąc osłonić swoich rodziców. Olbrzymi woźny podsunął się szybko, aby zagrodzić rząd miejsc, w którym stał Bonasera. Ale nie było to potrzebne.
Przez wszystkie lata spędzone w Ameryce Amerigo Bonasera ufał w prawo i ład. I dzięki temu prosperował. Teraz, choć ział nienawiścią, chociaż szalone myśli o kupieniu rewolweru i zabiciu obu młodzieńców miotały mu się pod czaszką, Bonasera obrócił się do swej jeszcze oszołomionej żony i wytłumaczył jej: – Zrobili z nas głupców. – Przerwał, a potem powziął decyzję, już nie lękając się ceny. – Po sprawiedliwość musimy iść na klęczkach do dona Corleone.

Przykład ten ewidentnie pokazuje sytuacje mające zresztą miejsce nie tylko w świecie fikcji filmowej, ale również w rzeczywistości, których wspólnym mianownikiem jest porażka systemu powszechnie obowiązującego prawa i systemu wymiaru sprawiedliwości - stawiających nadmierny akcent na funkcję resocjalizacyjną kary kosztem funkcji sprawiedliwościowej, czego efektem jest stan zarówno braku sprawiedliwości, jak i braku oddziaływania resocjalizacyjnego na sprawcę przestępstwa.
Jak wyżej wskazano, jakiekolwiek skrajności, a w tym także w polityce kryminalnej i w polityce wymiaru kary, zwyczajnie prowadzą do efektów skrajnie przeciwnych wobec pierwotnie zakładanych, ale co ważne, do efektów, których konsekwencją jest wypaczanie istoty kary.
W tym momencie nasuwa się następujące niezwykle istotne pytanie: Czy istnieje w tej materii jakieś rozwiązanie, tudzież kompromis? Moja odpowiedź jest jednoznaczna: oczywiście, że tak! Mianowicie, tym rozwiązaniem, czy też kompromisem jest przyjęcie takiej polityki kryminalnej i wymiaru kary zarówno przez państwo, jak i przez jego poszczególne elementy - która łączy w sobie wszystkie funkcje kary i tym samym, która nie wyróżnia którejkolwiek z funkcji czy to w kierunku podejścia abolicjonistycznego, czy też nadmiernej represji karnej. Aby kara była skuteczna - a przynajmniej aby była optymalna - funkcje kary muszą być względem siebie komplementarne i równoważne; podejście do funkcji kary kryminalnej winno mieć charakter holistyczny. W każdym bądź razie, w tym kierunku winna zmierzać zarówno wspomniana polityka kryminalna, polityka wymiaru kary, jak również ogólna refleksja na gruncie prawa karnego, kryminologii i penologii.

Kara pozbawienia wolności, czyli o co tak naprawdę chodzi?
W obliczu powyższych rozważań poczynionych w kontekście przywołanych na początku niniejszego artykułu trzech przypadków, należy zadać następujące pytanie: Na czym polega zarówno ogólnie kara kryminalna, jak i jedna z jej odmian w postaci kary pozbawienia wolności? Otóż, jeśli chodzi o karę kryminalną, to kara kryminalna jest ujemną reakcją społeczną na fakt popełnienia przestępstwa, co oznacza, że jest z nią nierozerwalnie związana określona dolegliwość.[8]
Na tym etapie rozważań, należy więc stwierdzić, iż kara kryminalna - co jest oczywiste - w żadnym wypadku nie może stanowić nagrody dla sprawcy przestępstwa za fakt popełnionego przezeń przestępstwa, ale co więcej, owa kara winna wprowadzać określoną przez prawo karne zmianę w życiu sprawcy, która to zmiana będzie miała charakter dolegliwy.
Jeśli natomiast chodzi o karę pozbawienia wolności, to owa dolegliwość oznacza oczywiście pozbawienie wolności osoby prawomocnie skazanej. Czy jednak to pozbawienie wolności oznacza li tylko umieszczenie skazanego na czas określony w wyroku skazującym w zakładzie karnym, czy może jednak owo pozbawienie wolności dotyka czegoś szerszego aniżeli tylko i wyłącznie miejsca pobytu osoby skazanej i tego czy ma ona zachowaną swobodę w zmianie swojego miejsca pobytu, czy może jest owej możliwości pozbawiona? Aby udzielić na to pytanie odpowiedzi, należy wpierw zastanowić się i tym samym zadać następne, ale znacznie bardziej szczegółowe pytanie: Co daje osobom wolnym i tym samym nie skazanym na jakąkolwiek karę - wolność, której to ma pozbawiać omawiana kara pozbawienia wolności?
Otóż, wolność przede wszystkim daje możliwość samodzielnego i niezależnego od kogokolwiek decydowania o miejscu swojego pobytu i o zmianie owego pobytu - i dalej - konsekwencją tejże wolności jest wolność w decydowaniu o innych składnikach swojego życia, jak chociażby: możliwość podjęcia, zmiany czy porzucenia pracy; wolność w kształtowaniu w dowolny sposób swoich relacji z innymi ludźmi i na samym końcu - a może właśnie na początku? - wolność w decydowaniu o sposobie dowolnego i niezależnego od kogokolwiek i czegokolwiek kształtowania swojego czasu i podejmowanych przez siebie czynności, bądź zaniechań.
Zwróćmy uwagę, iż osobom osadzonym w ramach kary pozbawienia wolności brakuje przecież nie tylko wspomnianej wolności i dowolności w poruszaniu się, ale także niczym nie ograniczonego dostępu do ogólnie ludzi lub / i do konkretnych ludzi określonych co do tożsamości (bliscy skazanego, przyjaciele, znajomi, et caetera); brakuje wolności i dowolności w decydowaniu o doborze otaczającego daną osobę towarzystwa ludzi, bądź też w decydowaniu o rezygnacji z towarzystwa określonych osób, lub w ogóle całkowitej rezygnacji z towarzystwa jakiejkolwiek osoby - dalej - brakuje wolności i dowolności w sposobie spędzania czasu, a w tym urozmaicania sobie owego czasu i w wyborze tego co się chce robić i czy w ogóle chce się cokolwiek robić.

Plakat filmu "Bad Boys. Cela 425"
reż. Janusz MROZOWSKI
Ciekawym obrazem ukazującym wolność, a raczej skutki długotrwałego pozbawienia wolności stanowi dokument nakręcony w zakładzie karnym w Wołowie, w którym to ekipa filmowa, a raczej reżyser towarzyszył wybranej grupie skazanych mieszkających razem w jednej celi przez niemal całą dobę przez 10 dni - mówię w tym momencie o niezwykle ciekawym i poruszającym dokumencie zatytułowanym: „Bad boys. Cela 425” z 2009 r. w reżyserii Janusza Mrozowskiego.[9]
Otóż, uważnie oglądając ten obraz mając również na uwadze różnego rodzaju badania przeprowadzane na skazanych odbywających karę pozbawienia wolności i na byłych skazanych, którzy zakończyli odbywanie kary pozbawienia wolności - możemy dojść do następujących wniosków:
Mianowicie, osoby skazane odbywające karę pozbawienia wolności, ale także osoby, które zakończyły odbywanie kary pozbawienia wolności - uważają czas spędzony w zakładzie karnym za czas stracony pod względem m.in. utraconych z własnej winy szans na m.in. założenie rodziny, czy zrobienie kariery. Owszem, ci sami skazani, którzy „wyszli na prostą” w swoim życiu i którzy definitywnie porzucili drogę przestępstwa przyznają, że potrzebna była im „szkoła życia” przez którą przeszli by pewne rzeczy w swoim życiu zrozumieć i na nowo poukładać - choć oczywiście mało kto z nich wypowiada się pozytywnie o więzieniu i o wpływie resocjalizującym na ich życie. Niemniej, można przyjąć, iż wszyscy zarówno odbywający karę pozbawienia wolności, jak i ci którzy ją zakończyli - są zgodni co do tego co utracili bezpowrotnie w swoim życiu w czasie i w wyniku utraty wolności w związku z odbywaniem kary pozbawienia wolności - dokładnie precyzując: utracili coś więcej niż samą wolność.
Powyższe ustalenie prowadzi do następującej niezwykle ważnej konkluzji: Kara pozbawienia wolności bynajmniej nie oznacza li tylko same pozbawienie wolności. Kara pozbawienia wolności jest bowiem dolegliwością daleko wykraczającą poza wolność w poruszaniu się i poza fakt przebywania skazanego za murami zakładu karnego. W tych właśnie pozostałych aspektach stanowiących konsekwencję fizycznego pozbawienia wolności i wolności w poruszaniu się - tkwi istota dolegliwości kary pozbawienia wolności.
To właśnie z powodu złożoności zespołu wszystkich okoliczności składających się na karę pozbawienia wolności, a będących bardzo skomplikowanym zespołem dolegliwości z niej wynikających - tak ważny jest dla każdego skazanego na tę karę fakt:  1) pozbawienia wolności i 2) długości jego trwania.
Przeto niedocenianie i nierozumienie powyższych kwestii - mówiąc w pewnym uproszczeniu – powoduje w mojej ocenie: 1) niezdolność do racjonalnej oceny w doborze optymalnego rodzaju kary za czyn, który winien być zabroniony pod groźbą kary, 2) niezdolność do określenia optymalnego wymiaru kary, 3) niezdolność do określenia sposobu odbywania kary przez skazanego zarówno w ujęciu abstrakcyjno-generalnym, jak i w ujęciu indywidualno-konkretnym.
Powyższą konkluzję adresuję zarówno do ustawodawcy decydującego o tym co powinno być kryminalizowane, a co nie i w jaki sposób winno się penalizować kryminalizowane czyny - jak również adresuję do organów: postępowania przygotowawczego, postępowania karnego sądowego i wreszcie postępowania wykonawczego.
Sprawy, które na początku przywołałem są ewidentnymi przykładami na wspomniane „niemożności” systemu legislacji karnej, oraz systemu postępowania karnego przygotowawczego, sądowego i wykonawczego.

Co z ofiarami?
W tym miejscu powyższe rozważania winno się skierować na nieco inny tor, który niestety w dyskusji o polityce penalnej, a także na temat praw człowieka - właściwie zawsze traktowany jest jako niechciany efekt uboczny. Mianowicie chodzi o ofiary. I w tym momencie zadaję następujące pytanie, a wręcz ciąg pytań. Pytania te odnosić się będą zarówno do powyżej przeze mnie poczynionych rozważań teoretycznych, jak i przede wszystkim do przytoczonych przez mnie na początku niniejszego artykułu skazanych - Bruna Souza’y, Aniello Arena‘y i Anders’a Breivik’a - których bulwersujące w mojej ocenie przypadki skłoniły mnie do napisania niniejszego artykułu.
Zacznę od pierwszego najbardziej prosto brzmiącego pytania: Co z ofiarami?
Jeśli chodzi o sprawę Bruno Souza’y: czy faktycznie człowiek ten zasługuje na możliwość robienia spektakularnej międzynarodowej kariery, która w istocie oznacza tak zwane korzystanie z życia? A co z ofiarą Souza’y, a więc z brutalnie i bestialsko zamordowaną Elizą Samudio? Władze penitencjarne chcą resozjalizować SOUZA’ę przez sport. Jak rozumiem, władze te chcą również umożliwić temu skazanemu zrobienie kariery sportowej by ten mógł w pełni powrócić do społeczeństwa. Czy ktoś się zastanowił nad tragedią tej dziewczyny? Czy ktoś się pochylił nad jej osobą i nad tym, iż straciła ona w sposób okrutny życie i że ona nigdy nie zrobi już jakiejkolwiek kariery, ani nawet nie będzie mogła podjąć takiej próby? Poza tym, czy ktoś się zastanowił nad tym czy potrzebny w ogóle jest ktoś taki jak SOUZA zarówno w społeczeństwie, jak i w świecie sportu, który to sport ponoć ma promować na świecie pokój i zasadę fair play? Czy ktoś kto był zdolny do porwania drugiego człowieka, torturowania go, bestialskiego pozbawienia życia, a następnie do zbeszczeszczania zwłok ludzkich poprzez poćwiartowanie ich i nakarmienie nimi psów - ma promować wspomnianą zasadę fair play?
Z kolei, jeśli chodzi o Anders’a BREIVIK’a,  to czy faktycznie temu człowiekowi można przyznać prawo do studiowania czegokolwiek i gdziekolwiek? Owszem, powinien on być resocjalizowany. Owszem, powinien on być przygotowywany przez system penitencjarny do ewentualnego powrotu do społeczeństwa - choć moim zdaniem do końca życia nie powinien on nigdy opuścić murów więzienia. Niemniej, zgadzam się, że powinien on być resocjalizowany, a w tym resocjalizowany przez pracę i naukę. Ale czy faktycznie powinien on mieć zapewnione prawo do studiowania? Studia wyższe były i nadal są nie tylko prawem każdego obywatela, ale również przywilejem, jako że z każdymi studiami zawsze wiąże się prestiż i wyróżnienie społeczne. W każdym bądź razie, czy Anders BREIVIK powinien mieć prawo do dostąpienia wspomnianego wyróżnienia jakim są studia wyższe - w dodatku na uniwersytecie? Szef więzienia, w którym BREIVIK odbywa karę pozbawienia wolności wspomniał, iż władze penitencjarne wydając zgodę na podjęcie przez BREIVIK’a studiów chcą jemu umożliwić zdobycie zawodu umożliwiającego podjęcie pracy po ewentualnym wyjściu na wolność. Pytanie więc mam w tym momencie kolejne: Czy tylko dzięki ukończonym studiom wyższym można zdobyć pracę? Jak rozumiem, wszyscy glazurnicy, hydraulicy, stolarze, itp. - mają ukończone studia wyższe? Niczego nie ujmuję powyższym profesjom, bo są one równie ważne i koniecznie dla istnienia naszej współczesnej cywilizacji co przykładowo zawód inżyniera, politologa, prawnika, czy lekarza - ale dlaczego masowy morderca ma mieć przyznane prawo do przywileju w postaci studiowania, czy w ogóle dlaczego masowy morderca ma mieć przyznane prawo do jakiegokolwiek przywileju otrzymanego od społeczeństwa, skoro ów skazany nie oddał długu społeczeństwu w postaci odbycia prawomocnie zasądzonej kary pozbawienia wolności? - warto w tym momencie zwrócić uwagę, iż BREIVIK będzie studiował na Uniwersytecie w Oslo na koszt norweskiego podatnika.
I pytanie chyba najważniejsze: czy ktoś w ogóle zechciał z owych władz penitencjarnych i władz uczelni zastanowić się nad wymordowanymi przez BREIVIK’a 77-ma ofiarami, które już nigdy żadnych studiów nie podejmą na żadnej uczelni, ani nie znajdą jakiejkolwiek pracy gdziekolwiek, bo zostały cynicznie i z zimną krwią zamordowane przez BREIVIK’a? Czy ktoś się nad tymi ludźmi, którzy nigdy już niczego nie zrobią - zastanowił? Chyba nikt. Każdy natomiast zastanowił się i pochylił nad Anders’em BREIVIK’iem, jak choćby rektor Uniwersytetu w Oslo profesor Ole Petter Ottersen, który był uprzejmy stwierdzić, iż każdy ma prawo studiować w Norwegii.

Po lewej: Anders BREIVIK, student
Uniwersytetu w Oslo - przygotowywany
do podjęcia pracy po wyjściu na wolność;
przyszły politolog. Po prawej: J. M. Profesor
Ole Petter OTTERSEN, Rektor Uniwersytetu
w Oslo: „Każdy ma prawo do studiowania”.
Jego Magnificencja wielce szacowny i czcigodny profesor OTTERSEN podejmując decyzję w sprawie BREIVIK’a chyba zapomniał o tym, że każdy student na każdej uczelni ma obowiązek przestrzegania zarówno regulaminu danej uczelni, ale również jej wartości. Nie wiem jakie wartości przyświecają Uniwersytetowi w Oslo, ale na pewno wartości te pozwalają masowym mordercom takim jak BREIVIK na podjęcie studiów i na studiowanie.
Aniello ARENA - jeszcze niedawno płatny zabójca pracujący dla mafii, a dziś utalentowany i nagradzany światowej sławy aktor. Jaką dolegliwość w przypadku tego skazanego, który dla mnie jest tylko i wyłącznie człowiekiem prawomocnie skazanym przez sąd za wielokrotne zabójstwo - przyniosła kara pozbawienia wolności? Czy aby przypadkiem owa kara nie jest dla niego niczym innym jak nagrodą? Wszak to dzięki temu, że trafił on do więzienia za wielokrotnie zabójstwo, trafił do świata filmu. Przed skazaniem, człowiek ten jeśli już się interesował kinem, to tylko jako widz. W ogóle nie planował on zostania kiedykolwiek aktorem, a tym bardziej zostania gwiazdą filmową. Gdyby nie wspomniane skazanie, człowiek ten nadal by zabijał do momentu albo przejścia na przestępczą emeryturę, albo do momentu utraty przezeń życia lub zdrowia w wyniku porachunków mafijnych, lub zwyczajnie choroby.
Pytanie więc w stosunku do przypadku skazanego Aniello ARENA’y ponawiam: na czym polega dolegliwość kary pozbawienia wolności dla pana ARENA’y? Śmiem twierdzić, że jest to oczywiście nie tylko nagroda dla tego człowieka, ale również fakt zostania gwiazdą filmową jest jego  „sposobem” na definitywne wyjście z więzienia mimo skazania na dożywocie bez możliwości ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Abolicjoniści oczywiście mogą w tym momencie powiedzieć, że to dobrze, że dzięki więzieniu Aniello ARENA został aktorem i że odniósł sukces kasowy, oraz że dzięki temu być może wyjdzie kiedyś na wolność.
Jakim jednak ten człowiek i jego przypadek ma być przykładem dla społeczeństwa? A co mają powiedzieć ofiary tego człowieka? Należy w tym miejscu podkreślić, iż ofiarami ARENA’y padali nie tylko konkurencyjni gangsterzy, ale również osoby będące ofiarami mafii. Dodatkowo należy podkreślić, iż ofiary tego obecnie wybitnego i cenionego aktora Aniello ARENA’y to osoby zamordowane przez niego z zimną krwią na zlecenie.
Powrócę więc w tym momencie do pytania zadanego przeze mnie w tej części pracy i tym pytaniem zakończę niniejszy artykuł: co z ofiarami?

Przypisy:
[2] Zob. Vuilliamy Ed, Anielo Arena: the Italian gangster whoturned movie star, The Guardian z 17 lutego 2013 r., oraz przedruk w języku polskim: Vuilliamy Ed, Płatny zabójca, który pokochał kino, film.onet.pl z 19 lutego 2013 r.
[4] Zob. Boratyński Jacek (2009), Ochrona fizyczna osób i mienia. Zagadnienia prawne, wyd. 1, Warszawa: Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, ISBN: 978-83-02-10765-8, str. 115; Gardocki Lech (2013), Prawo karne, wyd. 18, Warszawa: C. H. Beck, ISBN: 978-83-255-5444-6, str. 7-8.
[5] Ibidem.
[6] Ibidem.
[7] Puzo Mario (2012), Ojciec chrzestny, Warszawa: Albatros, ISBN: 978-83-7659-900-7, w przekładzie: Bronisława Zielińskiego;
[8] Zob. Majewski Jarosław (w:) Zoll Andrzej (red.) (2007), Kodeks karny. Część ogólna. Tom I. Komentarz do art. 1-116 k.k., wyd. 3, Warszawa: Wolters Kluwer Business, ISBN: 978-83-7526-599-6, str. 575.
[9] Zob. zwiastun: http://www.youtube.com/watch?v=IoBUWA5PPwE#t=32

środa, 12 marca 2014

O hipokryzji prawicowego kultu macierzyństwa i o lewicowej wrażliwości na prawa i problemy kobiet.

W dzisiejszym internetowym wydaniu Gazety Wyborczej pojawił się po raz kolejny artykuł poświęcony karmieniu piersią w miejscu publicznym. Przytoczony w nim został przypadek Pani Joanny, która wybrała się na zakupy do gdańskiej galerii handlowej „Przymorze”. W momencie gdy zaczęła karmić swoje dziecko piersią podszedł do niej ochroniarz i ostrym tonem poinformował ją o tym abym „tego nie robić” i że aby to zrobić powinna się udać do specjalnie przeznaczonego do karmienia dziecka miejsca, a więc do pokoju dla matki z dzieckiem.
Pod artykułem pojawiło się jak zwykle wiele różnego rodzaju komentarzy internautów. Znakomita większość z nich to komentarze oscylujące pomiędzy skrajnymi postawami, tzn. część to komentarze skrajnie popierające nie tyle Panią Joannę, co w ogóle karmienie piersią w miejscu publicznym dla samej zasady, jak również komentarze potępiające zarówno Panią Joannę, jak i wszystkie kobiety, które kiedykolwiek karmiły piersią w miejscu publicznym.
A jak faktycznie kwestia ta się przedstawia odrzucając na bok skrajne emocje i skrajne osądy na ten temat?

Nie przeszkadzać, nie potępiać - nic karmiąca kobieta złego nie robi. Jak karmi, to niech karmi.
Jeśli chodzi o mnie, to widok kobiety karmiącej dziecko w miejscu publicznym nie jest czymś nadzwyczajnym. Widok taki ani we mnie nie wzbudza obrzydzenia, ani również zainteresowania. Ot, po prostu kobieta karmi sobie dziecko piersią i tyle. Co ważne, nie mam nic przeciwko temu aby kobieta karmiła dziecko wtedy kiedy tego akurat dziecko wymaga - nawet jeśli sytuacja temu zbytnio nie sprzyja. Wszak najważniejsze jest dobro dziecka.
Niemniej, domyślam się, że znakomita większość kobiet, która karmi swoje dzieci w miejscu publicznym - po prostu jest właśnie zdeterminowana pojawieniem się jakiejś nagłej sytuacji wymagającej nagłego niezależnego od panujących zewnętrznych warunków - nakarmienia dziecka. Myślę, że skrajnie mała jest liczna kobiet, które karmią swoje dzieci piersią publicznie tylko dla samej zasady. Większość kobiet woli takich sytuacji zwyczajnie unikać właśnie po to aby nie spotykać się bądź to z niezdrowym zainteresowaniem poszczególnych przechodniów, bądź też z jakimiś nieprzychylnymi czy wrogimi wręcz spojrzeniami, a nawet reakcjami. Skoro więc, kobieta decyduje się na to aby nakarmić dziecko piersią publicznie, to najwidoczniej musiała pojawić się sytuacja bardzo, bardzo nagła - i koniec. Podsumowując, jeśli sytuacja nagli i dziecko musi być nakarmione piersią w miejscu publicznym, to niech nikt zwyczajnie nie przeszkadza, a z kolei, jeśli kogoś taka sytuacja brzydzi, czy żenuje, to niech odwróci głowę w drugą stronę.

Matka karmiąca jako petent w urzędzie - to petent drugiej kategorii.

A tym czasem, zamiast zabraniać i się zwyczajnie wyżywać na kobietach karmiących, może lepiej aby władze pomyślały nad obowiązkową obecnością w każdym miejscu użyteczności publicznej pokoju dla matki z dzieckiem - i co ważne, aby pokoje te były łatwo dostępne. Tym czasem takie pomieszczenia są rzadkością. I tak dla przykładu: Urząd Gminy Warszawa-Śródmieście na ulicy Nowogrodzkiej - co najwyżej ma niestety trudno dostępne toalety. Sądy z kolei - jak np. Sąd Okręgowy w Warszawie na alei Solidarności 127, Sąd Rejonowy dla m. st. Warszawy na ulicy Marszałkowskiej, czy choćby Sąd Najwyższy na placu Krasińskich - w ogóle nie są przygotowane na możliwość stawienia się do sądu matki z dzieckiem. Owszem, procedury sądowe zabraniają dzieciom wchodzenia na salę rozpraw, ale nie zabraniają wejścia do sądu. Poza tym, co ma zrobić kobieta jeśli musi stawić się w sądzie np. w charakterze świadka i jest ona jednocześnie matką samotnie wychowującą małe dziecko - co ma wtedy zrobić? Jeśli zostawi kilkumiesięczne dziecko w domu, to może się dziecku najzwyczajniej coś złego stać, a wówczas bardzo szybko pojawi się prokurator z zarzutem pozostawienia dziecka bez opieki i narażenia dziecka na utratę życia i zdrowia.
Co więc mają robić kobiety z małymi dziećmi jeśli przykładowo muszą pójść do urzędu, a z kolei nie mają z kim zostawić dziecka? Czy jedynym rozwiązaniem tego problemu jest pójście z dzieckiem do urzędowej toalety dla interesantów, która w większości przypadków niekoniecznie grzeszy czystością? Czy zdaniem oficjalnych władz dziecko ma być karmione w tym miejscu, do którego inni ludzie chodzą załatwiać się? 
Gdzie jest tu poszanowanie dla macierzyństwa, matek i dzieci - którymi to tak bardzo epatują partie prawicowo-chrześcijańskie - partie pielgrzymujące z taką ochoczością do Częstochowy? Z kolei, gdzie się podziała owa lewicowa wrażliwość w partiach, które tak bardzo identyfikują się problemami kobiet i z walką o prawa kobiet? Na której to pielgrzymce i na której "manifie" upominano się o pokoje dla matek z dzieckiem w miejscach użyteczności publicznej? Która partia czy to prawicowa, czy lewicowa postulowała dokonanie takich zmian w prawie budowlanym aby w każdym miejscu użyteczności publicznej obowiązkowo były pokoje dla matek z dzieckiem?


Zamiast zabraniać - może lepiej pomóc?
Zamiast nic nie robić lub wręcz zabraniać jak to miało miejsce w przypadku Pani Joanny - może lepiej pomóc kobietom karmiącym, a dokładnie może lepiej byłoby pomóc im przede wszystkim od strony legislacyjnej, a nie tylko rozprawiać w Sejmie o tym czy całkowicie zabraniać aborcji, czy może traktować aborcję jeszcze liberalniej niż wyrwanie zęba?

poniedziałek, 10 marca 2014

Moje rozważania na Pierwszą Niedzielę Wielkiego Postu

1. KILKA SŁÓW WSTĘPNYCH.
Jak niektórzy z Was wiedzą, mało brakowało abym został księdzem. Księdzem jednak nie zostałem. Mimo wielu wątpliwości i pytań niekiedy wręcz fundamentalnych i ponownie - wątpliwości odmienianych przez wszelkie możliwe przypadki - nadal pozostała we mnie pasja i zainteresowanie tym co nam Pan Bóg pozostawił w Pismach - o ile faktycznie jest to Jego Słowo, bądź też o ile Słowo Jego Wolą natchnione. Z tego też względu postanowiłem napisać moje własne „kazanie” na Pierwszą Niedzielę Wielkiego Postu. Ocenę mojego „kazania” - choć bardziej moich własnych przemyśleń i komentarza - oraz przesłania weń zawartego, które chciałbym niniejszym Wam przekazać, pozostawiam do Waszej oceny i pod Waszą rozwagę.

2. Rozważane fragmenty Pisma na Pierwszą Niedzielę Wielkiego Postu.
PIERWSZE CZYTANIE: Rdz 2:7-9; 3:1-7 [podsumowanie: stworzenie i grzech pierwszych ludzi]:
Rozdział 2: „7. Wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą. 8. A zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił. 9. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła.
Rozdział 3: „1. A wąż był najbardziej przebiegły ze wszystkich zwierząt polnych, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: «Czy to prawda, że Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?» 2. Niewiasta odpowiedziała wężowi: «Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, 3. tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli». 4. Wtedy rzekł wąż do niewiasty: «Na pewno nie umrzecie! 5. Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło». 6. Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. 7. A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski.”

DRUGIE CZYTANIE: Rz 5:12, 5:17-19 [podsumowanie: przestępstwo sprowadziło śmierć, ale obficiej spłynęła łaska]: Czytanie z Listu świętegoPawła Apostoła do Rzymian:
12. Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli... 17. Jeżeli bowiem przez przestępstwo jednego śmierć zakrólowała z powodu jego jednego, o ileż bardziej ci, którzy otrzymują obfitość łaski i daru sprawiedliwości, królować będą w życiu z powodu Jednego - Jezusa Chrystusa. 18. A zatem, jak przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich ludzi wyrok potępiający, tak czyn sprawiedliwy Jednego sprowadza na wszystkich ludzi usprawiedliwienie dające życie. 19. Albowiem jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi.”

EWANGELIA: Mt 4:1-11 [podsumowanie: Jezus przez czterdzieścidni pości i jest kuszony]
1. Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. 2. A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód. 3. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem». 4. Lecz On mu odparł: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych». 5. Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni 6. i rzekł Mu: «Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień». 7. Odrzekł mu Jezus: «Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego». 8. Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych 9. i rzekł do Niego: «Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon». 10. Na to odrzekł mu Jezus: «Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz». 11. Wtedy opuścił Go diabeł, a oto aniołowie przystąpili i usługiwali Mu.”.

3. ROZWAŻANIA:

3.1. Analiza.
W Pierwszą Niedzielę Wielkiego Postu mamy zestawienie fragmentu Księgi Rodzaju poświęconego stworzeniu, oraz pierwszemu grzechowi i momentowi, w którym Jezus udał się na pustynię, na której to pościł przez 40 dni i w trakcie, którego to postu był kuszony przez Szatana. Zestawienie to z pozoru może się wydawać przypadkowe, bo w końcu co ma wspólnego sam fakt stworzenia i popełnienia przez pierwszych ludzi przestępstwa z udaniem się Jezusa na pustynię na okres 40 dni? Nic jednak bardziej mylnego. To zestawienie jest w pełni celowe i jak bliżej się przyjrzeć analizowanym fragmentom Pisma, owe fragmenty są ze sobą ściśle powiązane.

Gustave Doré
Raj utracony
W powyżej zacytowanym fragmencie Ewangelii według świętego Mateusza czytamy, iż Jezus w trakcie wspomnianego czterdziestodniowego postu przebywał nie tylko na pustyni (zob. Mt 4:1-11, por. Łk 4:1-13), ale co więcej, jak wynika z Ewangelii według św. Marka: będąc na owej pustyni przebywał ze zwierzętami  (Mk 1:13). Nie było na pustyni nikogo prócz Jezusa. Owszem, w dalszej części czytamy, iż pojawił się tam Szatan, który kusił Jezusa (zob. Mt 4:3, Mk 1:13, Łk 4:2). Wskazać jednak należy w tym momencie, iż Pan Bóg nie stworzył zła, ani tym bardziej nie stworzył Szatana jako złego ducha. Tego bowiem ostatniego Bóg stworzył jako jednego z aniołów, który się postanowił zbuntować przeciw Bogu. Podkreślić jednak należy, że realnie istniejące jest tylko to co Bóg stworzył i co ważne, to co Bóg stworzył było dobre, stąd wnioskując a contrario: to co po pierwsze pojawiło się złe, to pojawiło się po stworzeniu, a nie w wyniku stworzenia; po drugie, to co nie było dobre, nie pochodziło od Boga, a to co nie pochodzi od Boga, nie zostało stworzone, zaś to co nie jest stworzone, to nie istnieje (zob. Rdz. 1:31, 2:1-4).

Gustave Doré
Adam i Ewa
Tym samym więc zło i jego skutki w postaci tego czego dopuścił się Szatan, a czego następnie dopuścili się Adam i Ewa w kontekście tego co Księga Rodzaju wymienia jako stworzone przez Boga - jest nierealne. Słusznym więc jest powyższe moje twierdzenie, iż na pustyni przebywał sam przez 40 dni Jezus wraz ze zwierzętami i z nikim innym więcej, tym bardziej, że materia w postaci zwierząt i ziemi zamienionej w pustynię - była stworzona przez Boga. Szatan zaś choć osobowo zjawił się na wspomnianej pustyni - był nierealny, jako że nie takim go stworzył Pan Bóg. Zresztą jak napisano w Ewangelii według św. Marka: „Czterdzieści dni przebył na pustyni kuszony przez Szatana. Żył tam wśród zwierząt, zaś aniołowie usługiwali Mu” (Mk 1:13) - co ważne, św. Marek jednoznacznie podkreślił, iż Jezus żył na pustyni wśród zwierząt i był kuszony przez Szatana, ale nie żył na pustyni wśród zwierząt i Szatana. To rozróżnienie jak widać, w pełni koreluje z dwoma opisami stworzenia, o których mowa w Księdze Rodzaju i w których to każdorazowo podkreślano, iż to co Bóg stworzył było dobre (zob. Rdz.: Ibidem).
Co jest jednak istotne, gdy chodzi o wspomniane zestawienie Jezusa przez owe 40 dni na pustyni przebywającego, oraz Adama i Ewę przebywających w Ogrodzie Edenu przed popełnieniem pierwszego grzechu, to, że przebywali zarówno Jezus na pustyni, jak i Adam i Ewa w Ogrodzie Eden - wśród zwierząt (zob. Mk 1:13, oraz Rdz 2:15, 2:19-23).

Gustave Doré
Wąż zbliżający się do
Adama i Ewy w
Ogrodzie Eden
W tym momencie uderzające jest to, że w Ogrodzie Eden będącym w pełni dziełem Pana Boga tętniło życie, istniała pełna harmonia pomiędzy wszelkim możliwym stworzeniem i co również jest ważne wszystko to było przepełnione pokojem, brakiem przemocy i było w pełni przyjazne człowiekowi. Zarówno człowiekowi, jak i otaczającym go zwierzętom niczego nie brakowało. Jedzenie było pod dostatkiem i nie wymagało ono jakiegokolwiek zdobywania, lecz zwyczajnie wystarczało po owe jedzenie sięgnąć. Warto przy ty podkreślić, iż Adam i Ewa przebywając w Ogrodzie Eden byli wegetarianami (zob. Rdz 2:16). Poza tym, pierwsi ludzie przebywający w Ogrodzie Edenu mieli w każdym momencie i w każdej chwili nieograniczony dostęp do Boga.
Jeśli chodzi natomiast o pustynię, na której przebywał przez 40 dni postu Jezus, to należy wskazać, iż mamy tu do czynienia również z człowiekiem przebywającym na ziemi stworzonej przez Boga wśród zwierząt - także stworzonych przez Boga. Jednak z występującą tu zasadniczą różnicą. Owa ziemia została przemieniona w pustynię, w której króluje śmierć, pustka i wzajemna walka o przetrwanie. Co ważne, owa pustynia, to nic innego jak efekt działania samego Szatana i grzechu prowadzącego do jednego - do śmierci i potępienia. Oczywiście, wspomniałem tu o Jezusie jako o człowieku, jako że należy pamiętać, iż jak stanowi Katechizm Kościoła Katolickiego: "Chrystus ma dwie natury, Boską i ludzką, nie pomieszane, ale zjednoczone w jednej Osobie Syna Bożego" (KKK 481). Z tego też względu, w żadnym wypadku nie ma ani nadużycia, ani żadnej pomyłki w stwierdzeniu przeze mnie wyżej poczynionym na temat Jezusa.

Gustave Doré
Wypędzenie Adama i Ewy
z Raju
Ponadto, analizując dalej zestawienie fragmentu Księgi Rodzaju dotyczącego stworzenia i pierwszego grzechu z fragmentem Ewangelii według św. Mateusza dotyczącego czterdziestodniowego postu Pana Jezusa i kuszenia Jego Osoby przez Szatana - wskazać należy na dwie skrajne rzeczy tu występujące. Mianowicie, skutkiem popełnienia przez Adama i Ewę pierwszego grzechu jest po pierwsze zapoczątkowanie grzechu na ziemi i w ludzkości, a po drugie cierpienie i śmierć, jako że Adam i Ewa stracili nie tylko niewinność (Rdz 1:7, por. Rdz 2:25), którą mieli przed popełnieniem pierwszego grzechu, ale również utracili oni raz na zawsze nieśmiertelność i tym samym stali się istotami w pełni śmiertelnymi (Rdz 3:19).
Jeśli natomiast chodzi o czterdziestodniowy post Pana Jezusa na pustyni, to przede wszystkim należy podkreślić, iż był to moment faktycznego rozpoczęcia się misji Pana Jezusa na ziemi. Jego bowiem misja nie rozpoczęła się w momencie narodzin, ale w momencie, w którym rozpoczęła się faktyczna droga Pana Jezusa na krzyż, a w konsekwencji do zbawienia ludzkości.

Gustave Doré
Kuszenie Chrystusa
Tak jak Szatan w ostatnich momentach beztroskiego życia Adama i Ewy w Ogrodzie Eden zainicjował bardzo intensywne kuszenie, które skończyło się niestety zwycięstwem Szatana, tak również w momencie rozpoczęcia się misji przez Jezusa Chrystusa, Szatan ponownie uderzył oferując Jezusowi wszelkie możliwe dobra tego świata, a zwłaszcza wszelkie możliwe bogactwa, władzę i moc (Mt 4:8-9). To kuszenie nie było bynajmniej zwyczajnym kuszeniem, jako że owo kuszenie miało swój równie wielki cel, jak kuszenie zwieńczone sukcesem w przypadku Adama i Ewy. Otóż, tym celem była ponownie śmierć ludzkości, tyle że w tym wypadku bynajmniej nie chodziło o zwykłą śmierć, ale o śmierć wieczną w sensie wiecznego potępienia (nt. wyższego stopnia potępienia zob. m.in. Pwt 5:22, oraz: Dessler Elijahu Eliezer (2002), Shavuot, (w:) Idem, Strive for truth, wyd. New York / Jerusalem: Feldheim Publishers, str. 44-45). Szatan bowiem w trakcie owych 40 dni postu Jezusa starał się wszystko uczynić co w jego mocy by Jezus nie umarł na krzyżu i tym samym aby nie odkupił win całej ludzkości.
Jak dalej czytamy w Ewangelii według św. Mateusza, Jezus pokonuje Szatana i nie tylko nie daje się zwieźć Szatanowi (Mt 4:11, Mk 1:13, Łk 4:13), ale na końcu ostatecznie pokonuje Szatana w ten sposób, iż późniejszym czasie dochodzi do śmierci Jezusa na krzyżu, a przez to zaś następuje odkupienie całej ludzkości (zob. m.in. Mk 16:19-20, Łk 24:26).

3.2. Wymiar praktyczny zestawienia 40-dniowego postu Jezusa na pustyni z pierwszym grzechem Adama i Ewy.
Powyżej poczyniona przeze mnie analiza mogłaby być dalej kontynuowana i mogłaby prowadzić do dalszych wniosków co raz bardziej skomplikowanych i mniej lub bardziej prawdopodobnych. Najważniejszy jednak wymiar zarówno obu powyższych historii, jak i wspomnianego nieprzypadkowego - jak się okazuje - zestawienia, to wnioski i lekcja płynąca dla nas samych, a dokładnie dla nas osób uwikłanych w problemy życia codziennego odbiegających diametralnie od antycznego niemal bajkowego świata przepełnionego różnego rodzaju cudami, a ukazanego zarówno w Starym Testamencie, jak i w Nowym Testamencie.
Otóż, jak wspomniałem, pierwsi ludzie, tzn. Adam i Ewa żyli beztrosko w Ogrodzie Eden pośród zwierząt, bez jakichkolwiek zmartwień, bólu, cierpienia i co ważne, pełni życia, nieśmiertelni jak wszystko to co ich otaczało. Z momentem popełnienia pierwszego grzechu to wszystko drastycznie się zmieniło, jako że Adam i Ewa zostali wygnani z raju, zaś rzeczywistość, w której się po popełnieniu grzechu znaleźli była całkowitym przeciwieństwem Ogrodu Eden, a więc pojawiło się zdobywanie i praca na jedzenie, a nie sięganie po jedzenie; pojawił się ból, podczas, gdy w Edenie ból zwyczajnie nie był znany; pojawiła się wreszcie śmierć, podczas gdy w Edenie panowała nieśmiertelność.

Ary Scheffer
Kuszenie Chrystusa
Co również jest ważne, póki Adam i Ewa byli w Edenie i nie popełnili grzechu, to owszem żyli w Łasce Bożej jakby to określili ludzie wierzący, ale spoglądając na to z innej nieco perspektywy, choć pozostając cały czas w powyżej przyjętym toku myślenia - Adam i Ewa dopóki nie popełnili grzechu, dopóty żyli.
Jeśli natomiast chodzi o 40 dni postu Pana Jezusa na pustyni, to wskazać należy wpierw, iż dopiero w rzeczywistości będącej wynikiem grzechu ów post był konieczny. Po drugie, owo zestawienie rzeczywistości Ogrodu Eden, będącej rzeczywistością bez grzechu i rzeczywistości pustyni będącej efektem pierwszego grzechu - wskazuje to nam na konieczność dokonywania rekonesansu naszego własnego życia, a dokładnie rekonesansu tego co w naszym życiu było niegdyś rajem, a co w wyniku naszych złych uczynków, jak również zaniedbań stało się pustynią. Ten sposób myślenia może dotyczyć zarówno dosłownie nas samych, ale również określonych obszarów naszego życia, jak przykładowo praca, nauka, czy relacje jakie tworzymy z innymi ludźmi.
Fragment Ewangelii według św. Mateusza, który wyżej został przeze mnie zacytowany, a który dotyczy wspomnianego 40-dniowego postu Pana Jezusa na pustyni kończy się pomyślnie, jako że jak wcześniej wspomniano, Jezus nie ulega Szatanowi, lecz go w sposób zdecydowany przepędza mówiąc: „Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz” (Mt 4, 10) - i jak dalej stanowi Ewangelia we wspomnianym czwartym rozdziale: „Wtedy opuścił Go diabeł, a oto aniołowie przystąpili i usługiwali Mu” (Mt 4, 11).

Gustave Doré
Wniebowstąpienie Jezusa
Co więcej, wspomniana refleksja, a przynajmniej sposób myślenia o własnym życiu jaki płynie z powyższego zestawienia, ma jednocześnie również nieprzypadkowe miejsce w kalendarzu liturgicznym, jako że owo zestawienie ma miejsce w Pierwszą Niedzielę Wielkiego Postu, a więc w dzień, w którym rozpoczynamy na dobre przygotowywania do Świąt Wielkiej Nocy. Święta zaś Wielkiej Nocy to kolejny moment w nie tylko w kalendarzu liturgicznym, ale również w „normalnym” kalendarzu do zatrzymania się choćby na chwilę w codziennym biegu i zastanowienia się nad własnym życiem, nad drogą, którą podążamy i nad relacjami z innymi ludźmi, które tworzymy, które mamy zamiar stworzyć i w których już jesteśmy. Niezależnie od tego jaką mamy postawę wobec Boga - wiara, antyteizm, ateizm, agnostycyzm, et caetera - warto jest sobie postawić następujące przykładowe pytania; a mianowicie: Z jakiej części swojego życia uczyniłem pustynię? Jaka część mnie to już pustynia? Co spowodowało, iż moje życie stało się w części lub w całości pustynią? Gdy zaś zadamy sobie te pytania i gdy uda nam się na owe pytania odpowiedzieć w naszych oczywiście sumieniach, umysłach i sercach, warto na tym nie poprzestawać i tym samym warto jest sobie zadać pytanie chyba w tym momencie najważniejsze: Jak mogę przekształcić tę moją osobistą pustynię w żyzny, życiodajny i szczęśliwy Eden? Jeśli uda się na te pytanie udzielić odpowiedzi, to należy przystąpić czym prędzej do śmiałego i odważnego naprawiania swojego życia tak aby rzeczywiście na owej naszej własnej personalnej pustyni pojawiło się wreszcie życie, które ostatecznie przekształci ową pustkę w życie.

Omówienie wybranych użytych skrótów i pojęć.
Ibidem - tamże;
Idem - tenże;
KKK - Katechizm Kościoła Katolickiego;
Łk - Ewangelia według św. Łukasza;
Mk - Ewangelia według św. Marka;
Mt - Ewangelia według św. Mateusza;
Pwt - Księga Powtórzonego Prawa;
Rdz - Księga Rodzaju;
Rz - List św. Pawła Apostoła do Rzymian.

POLECANE MATERIAŁY ONLINE:
1. Biblia Tysiąclecia online wydawnictwa Pallottinum;
2. Katechizm Kościoła Katolickiego online w serwisie Opoka na podstawie wydania wydawnictwa Pallotinum z 1994 r.