Dobrze sprawujący się
Bruno Souza, Aniello Arena i Anders Breivik.
W wydaniu z 17 marca
2014 r. TVN24, redakcja sportowa tej stacji zamieściła artykuł[1] poświęcony
powrotowi do światowej piłki nożnej brazylijskiego bramkarza Bruna Souza’y skazanego przez sąd w Contagem
w południowo-wschodniej Brazylii w 2010 r. na karę 22 lat pozbawienia wolności
za popełnione przezeń porwanie jego byłej dziewczyny Elizy SAMUDIO, a następnie
za jej torturowanie, brutalne zabójstwo i na końcu poćwiartowanie jej zwłok i rzucenie
ich rozkawałkowanych resztek na pożarcie przez psy.
![]() |
| Bruno SOUZA, morderca i bramkarz resocjalizowany przez sport; być może reprezentant Brazylii na tegorocznym Mundialu 2014. (źródło: www.dailymail.co.uk) |
Jak wynika z tegoż artykułu, władze więzienia zgodziły się
na podjęcie przez skazanego Bruna Souza’ę
pracy poza zakładem karnym. Stąd też skazany podpisał 5-letni kontrakt z klubem
piłkarskim Montes Claros, który to kontrakt został zaakceptowany przez władze
zakładu karnego, gdzie zakład ów dalej postanowił, iż skazany Bruno Souza będzie dowożony na treningi przez
Policję. W artykule tym nie wspomniano o tym jak będą wyglądały ewentualne
wyjazdy zagraniczne SOUZA’y z klubem. Nie wspomniano też o tym czy SOUZA będzie
powołany do kadry narodowej Brazylii na zbliżający się mundial. Niemniej decyzja
zakładu karnego umożliwiająca kontynuowanie przez skazanego kariery sportowej
uzasadniona została dobrym sprawowaniem skazanego podczas wykonywania kary,
oraz możliwą resocjalizacją przez sport.
Od siebie dodam gwoli ścisłości, iż SOUZA uprawiał zawodowo
sport jeszcze przed popełnieniem morderstwa. Stąd, czy ów sport, który ma raptem
teraz nagle zresocjalizować SOUZA’ę, nie powinien był go przed popełnieniem
wspomnianej zbrodni na tyle zsocjalizować by wiedział, że się nikogo nie
porywa, nie torturuje, nie morduje, nie ćwiartuje, ani że nikim się nie karmi
psów? - to tak przy okazji.
![]() |
| Aniello ARENA - płatny zabójca, a obecnie wybitny i ceniony aktor (źródło: www.theguardian.com) |
W każdym bądź razie, przypadek zezwolenia przez władze
penitencjarne na robienie kariery krajowej, a nawet międzynarodowej, czy wręcz
światowej - mordercy prawomocnie skazanemu i odbywającemu karę pozbawienia
wolności - nie jest pierwszy. Warto bowiem przypomnieć inny niemniej
kontrowersyjny przypadek sprzed dwóch lat Aniello
ARENA’y - byłego płatnego zabójcy włoskiej Camorry odsiadującego karę
dożywotniego pozbawienia wolności bez możliwości warunkowego przedterminowego
zwolnienia, który w więzieniu „odkrył w sobie talent aktorski” i któremu władze
penitencjarne zezwoliły na zagranie głównej roli w filmie z 2012 r. „Reality” w
reżyserii Matteo Garrone, który
to film został jeszcze w tym samym roku nagrodzony na festiwalu w Cannes, gdzie
na tym samym festiwalu nieomal nie został ów płatny morderca, a obecnie aktor -
wyróżniony mianem najlepszego właśnie aktora festiwalu.[2]
![]() |
| Anders BREIVIK, masowy morderca, obecnie student na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu w Oslo; przyszły politolog (źródło: newslab.com.au) |
Innym niemniej spektakularnym przykładem jest przypadek
przyjęcia na studia na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu w Oslo - Anders’a Breivik’a skazanego
na karę 21 lat pozbawienia wolności za wymordowanie 77 osób w lipcu 2011 r. na
norweskiej wyspie Utoya. Jak wyjaśnił dyrektor zakładu karnego w Ila niedaleko Oslo, w którym Breivik odsiaduje karę - Knut Bjarkeid: „Zawsze będziemy dążyć do
tego, żeby więźniowie uzyskali wykształcenie. Chodzi o to, by mogli dostać
pracę, gdy wyjdą na wolność”. Z kolei, Rektor Uniwersytetu w Oslo Jego Magnificencja Profesor Ole
Petter Ottersen stwierdził, iż:
„Braliśmy pod uwagę dylematy moralne, jednak potraktowaliśmy zgłoszenie Breivik’a jak każde inne. Nie znaczy to
jednak, że nie mamy świadomości żalu i gniewu. (…) Nasza decyzja pokazuje
jedynie, że wartości, które wyznajemy, są znacząco odmienne od jego wartości.
(..) Każdy ma prawo do studiowania”.[3]
![]() |
| Knut BJARKEID, dyrektor Zakładu Karnego w Ila k/Oslo (źródło: www.vg.no) |
Oczywiście, w przeciwieństwie do Aniello ARENA’y, czy do Bruna
Souza’u - nie zezwolono Anders’owi Breivik’owi,
ani w żaden sposób jemu nie umożliwiono robienia kariery międzynarodowej, czy
wręcz światowej (póki co). Niemniej to co łączy przypadek Anders’a Breivik’a z przypadkami wyżej
wymienionych osób, to że karę
pozbawienia wolności w zasadzie sprowadzono li tylko do wyznaczenia w wyroku
sądu, na czas określony miejsca pobytu, oraz pozbawiono skazanego swobody
poruszania się w dowolne miejsce w kraju i na świecie bez zgody przewidzianych
przez prawo władz penitencjarnych - wszelkie inne dolegliwości wynikające z
odbywania kary pozbawienia wolności, czy też, które powinny z niej w sposób
logiczny wynikać, zostały de facto
wyłączone.
Funkcje kary
kryminalnej - co to i po co?
Powyższe trzy dość spektakularne przykłady ewidentnie
pokazują, iż co raz częściej niestety w różnych miejscach świata zapomina się o
sensie i istocie kary pozbawienia wolności, a zwłaszcza zapomina się o
funkcjach kary nie tylko pozbawienia wolności, ale ogólnie o funkcjach kary
kryminalnej. W literaturze prawa karnego
wyróżnia się następujące funkcje: funkcję ochronną, funkcję sprawiedliwościową
i funkcję wychowawczą.
Jeśli chodzi o funkcję
ochronną, to chodzi w niej o to, iż kara kryminalna ma na celu ochronę
społeczeństwa przed popełnianiem przestępstw poprzez prewencyjne oddziaływanie
na potencjalnych sprawców, czyli konkludując: chodzi o to, że z powodu samej
sankcji karnej - w postaci kary kryminalnej i jej dolegliwości, oraz
konsekwencji prawnych i społecznych - jednostce zwyczajnie nie opłaca się schodzić
na drogę przestępstwa.[4]
Z kolei, jeśli chodzi o funkcję
sprawiedliwościową, to w funkcji tej kara kryminalna ma zaspokajać potrzebę
poczucia sprawiedliwości osób pokrzywdzonych przestępstwem, oraz ogółu
społeczeństwa, czyli tym samym, z punktu widzenia tej funkcji, kara kryminalna
ma być swego rodzaju sprawiedliwą konsekwencją, a zarazem odpłatą za popełnione
przestępstwo.[5]
Wreszcie funkcja
wychowawcza - chodzi w niej o to, iż zagrożenie karą kształtuje
przekonanie, że przestępstwo jest złem, a jego sprawca musi ponieść
sprawiedliwą karę; wykonanie kary kryminalnej ma nauczyć sprawcę poszanowania
porządku. Z tego też względu, funkcję tę można także nazwać funkcją resocjalizacyjną, jako że jej
adresatem bezpośrednim jest sprawca przestępstwa; a także funkcją socjalizacyjną, jako że jednocześnie adresatem - co prawda pośrednim
- owej funkcji jest społeczeństwo widzące jakim złem jest zejście na drogę
przestępstwa i co jest konsekwencją popełnienia takiego, a nie innego wyboru;
dlatego właśnie w odniesieniu do ogółu społeczeństwa owa funkcja może być
określona jako funkcja socjalizacyjna - choć oczywiście w tym momencie pokrywa
się ona z wyżej wspomnianą funkcją ochronną.[6]
Która funkcja kary
jest ważniejsza?
Należy jednocześnie zwrócić uwagę, iż położenie akcentu na jedną
tylko funkcję kary z pominięciem pozostałych właściwie zawsze prowadzi do
wypaczeń. I tak, przykładowo postawienie
akcentu na funkcję sprawiedliwościową z pomięciem funkcji wychowawczej wraz z
jej aspektem resocjalizacyjnym prowadziło i prowadzi do nie tylko
nadmiernej surowości kary, ale co pokazuje historia prawa karnego i penologii -
wręcz nawet do okrucieństwa, a przez to stanu bezprawia w literze prawa. Ewidentnym
i wręcz szkolnym przykładem położenia akcentu na funkcję sprawiedliwościową
prowadzącą do okrucieństwa kary - jest słynny Kodeks Hammurabiego, którego
naczelną zasadą było prawo odwetu. Bardzo dobrą także ilustracją tak błędnego,
a wręcz zbrodniczego podejścia do kary może być niezwykle poruszający i
przejmujący obraz filmowy w postaci dramatu w reżyserii Franka Darabont’a „Skazani na Shawshank” (ang.
The Shawshank redemption) z 1994 r., będącego adaptacją opowiadania Stephen’a King’a, o niesłusznie skazanym na dożywocie
bankierze za rzekome zabójstwo żony. W dramacie tym ukazano nie tylko koszmar
przeżywany przez osobę niewinną skazaną za przestępstwo, którego nie popełniła,
ale także pokazano w sposób niezwykle jasny i klarowny, a miejscami wręcz
drastyczny - skutki w postaci: nierespektowania człowieczeństwa osób skazanych,
możliwości ich resocjalizacji i powrotu do społeczeństwa.
Coppola’i,
a która to trylogia stanowi ekranizację powieści z 1969 r. o tym samym tytule autorstwa
Mario Puzo. Mianowicie, w scenie
tej Amerigo BONASERA - zamożny przedsiębiorca pogrzebowy zwraca się do szefa mafii - tytułowego
ojca chrzestnego - Dona Vito CORLEONE o wymierzenie „sprawiedliwości” sprawcom
brutalnego pobicia i trwałego oszpecenia córki owego przedsiębiorcy, którzy to
sprawcy zostali skazani przez sądy nie tylko na niskie wyroki (3 lata pozbawienia wolności), ale jeszcze w
dodatku zawieszeniu. W książce sceną otwierającą jest ogłoszenie wyroku przez Sąd Karny na rozprawie przeciwko sprawcom pobicia córki Amerigo BONASERA'y:[7]
„Amerigo Bonasera siedział w nowojorskim Sądzie Karnym Nr 3 i czekał na sprawiedliwość – zemstę na ludziach, którzy tak okrutnie skrzywdzili jego córkę, którzy usiłowali ją pohańbić. Sędzia, mężczyzna o masywnej, ciężkiej twarzy, podwinął rękawy czarnej togi, jak gdyby zamierzał fizycznie ukarać dwóch młodych ludzi stojących przed jego stołem. Twarz miał zimną, pełną majestatycznej pogardy. Jednakże w tym wszystkim było coś fałszywego, coś, co Amerigo Bonasera wyczuwał, choć czego jeszcze nie rozumiał.
– Postąpiliście jak najgorsi zwyrodnialcy – powiedział ostro sędzia.
Tak, tak – myślał Amerigo Bonasera. – Zwierzaki. Zwierzaki. Dwaj młodzi ludzie z krótko przystrzyżonymi, lśniącymi włosami, wypucowanymi, sympatycznymi twarzami, ułożonymi w wyraz pokornej skruchy, schylili potulnie głowy. Sędzia mówił dalej: – Postąpiliście jak dzikie bestie w dżungli i macie szczęście, że nie napastowaliście seksualnie tej biednej dziewczyny, bo wsadziłbym was za kratki na dwadzieścia lat.
Sędzia przerwał, jego oczy pod imponująco krzaczastymi brwiami zerknęły przebiegle na pobladłego Ameriga Bonaserę, po czym spoczęły na leżącym przed nim stosie protokołów nadzoru sądowego. Zmarszczył brwi i wzruszył ramionami, jak gdyby przekonany wbrew własnej chęci. Przemówił znowu:
– Ale przez wzgląd na wasz młody wiek, na waszą dotychczasową niekaralność, na wasze zacne rodziny oraz dlatego, że prawo w swoim majestacie nie szuka zemsty, skazuję was na trzy lata więzienia z zawieszeniem.
Jedynie dzięki czterdziestu latom zawodowego żałobnictwa przytłaczające uczucie zawodu i nienawiści nie ujawniło się na twarzy Ameriga Bonasery. Jego piękna, młoda córka przebywała nadal w szpitalu ze zdrutowaną, złamaną szczęką, a ci animali mieli odejść wolno? Wszystko to było farsą. Patrzył, jak uszczęśliwieni rodzice otoczyli swych synków. O, teraz wszyscy oni byli uradowani, teraz wszyscy się uśmiechali. W krtani Bonasery wezbrała czarna żółć, kwaśna i gorzka, i przelała się przez mocno zaciśnięte zęby. Wyjął białą płócienną chusteczkę i przytknął ją do warg. Stał tak, kiedy obaj młodzi ludzie ruszyli swobodnie przejściem, ufni i chłodni, uśmiechnięci, nawet nie obdarzywszy go spojrzeniem. Pozwolił im przejść nie mówiąc ani słowa, przyciskając czyste płótno do ust.
Potem przeszli rodzice tych animali, dwaj mężczyźni i dwie kobiety w jego wieku, ale ubrani bardziej po amerykańsku. Zerknęli na niego z zawstydzeniem, ale w ich oczach było jakieś dziwne, triumfalne wyzwanie. Straciwszy panowanie nad sobą, Bonasera pochylił się ku przejściu i wykrzyknął chrapliwie:
– Będziecie płakali, tak jak ja płakałem... Zapłaczecie przeze mnie, tak jak ja płaczę przez wasze dzieci! – Chustkę przytknął teraz do oczu.
Adwokaci idący z tyłu stłoczyli swych klientów w małą grupkę, otaczając obydwu młodzieńców, którzy zawrócili przejściem, jak gdyby chcąc osłonić swoich rodziców. Olbrzymi woźny podsunął się szybko, aby zagrodzić rząd miejsc, w którym stał Bonasera. Ale nie było to potrzebne.
Przez wszystkie lata spędzone w Ameryce Amerigo Bonasera ufał w prawo i ład. I dzięki temu prosperował. Teraz, choć ział nienawiścią, chociaż szalone myśli o kupieniu rewolweru i zabiciu obu młodzieńców miotały mu się pod czaszką, Bonasera obrócił się do swej jeszcze oszołomionej żony i wytłumaczył jej: – Zrobili z nas głupców. – Przerwał, a potem powziął decyzję, już nie lękając się ceny. – Po sprawiedliwość musimy iść na klęczkach do dona Corleone.”
„Amerigo Bonasera siedział w nowojorskim Sądzie Karnym Nr 3 i czekał na sprawiedliwość – zemstę na ludziach, którzy tak okrutnie skrzywdzili jego córkę, którzy usiłowali ją pohańbić. Sędzia, mężczyzna o masywnej, ciężkiej twarzy, podwinął rękawy czarnej togi, jak gdyby zamierzał fizycznie ukarać dwóch młodych ludzi stojących przed jego stołem. Twarz miał zimną, pełną majestatycznej pogardy. Jednakże w tym wszystkim było coś fałszywego, coś, co Amerigo Bonasera wyczuwał, choć czego jeszcze nie rozumiał.
– Postąpiliście jak najgorsi zwyrodnialcy – powiedział ostro sędzia.
Tak, tak – myślał Amerigo Bonasera. – Zwierzaki. Zwierzaki. Dwaj młodzi ludzie z krótko przystrzyżonymi, lśniącymi włosami, wypucowanymi, sympatycznymi twarzami, ułożonymi w wyraz pokornej skruchy, schylili potulnie głowy. Sędzia mówił dalej: – Postąpiliście jak dzikie bestie w dżungli i macie szczęście, że nie napastowaliście seksualnie tej biednej dziewczyny, bo wsadziłbym was za kratki na dwadzieścia lat.
Sędzia przerwał, jego oczy pod imponująco krzaczastymi brwiami zerknęły przebiegle na pobladłego Ameriga Bonaserę, po czym spoczęły na leżącym przed nim stosie protokołów nadzoru sądowego. Zmarszczył brwi i wzruszył ramionami, jak gdyby przekonany wbrew własnej chęci. Przemówił znowu:
– Ale przez wzgląd na wasz młody wiek, na waszą dotychczasową niekaralność, na wasze zacne rodziny oraz dlatego, że prawo w swoim majestacie nie szuka zemsty, skazuję was na trzy lata więzienia z zawieszeniem.
Jedynie dzięki czterdziestu latom zawodowego żałobnictwa przytłaczające uczucie zawodu i nienawiści nie ujawniło się na twarzy Ameriga Bonasery. Jego piękna, młoda córka przebywała nadal w szpitalu ze zdrutowaną, złamaną szczęką, a ci animali mieli odejść wolno? Wszystko to było farsą. Patrzył, jak uszczęśliwieni rodzice otoczyli swych synków. O, teraz wszyscy oni byli uradowani, teraz wszyscy się uśmiechali. W krtani Bonasery wezbrała czarna żółć, kwaśna i gorzka, i przelała się przez mocno zaciśnięte zęby. Wyjął białą płócienną chusteczkę i przytknął ją do warg. Stał tak, kiedy obaj młodzi ludzie ruszyli swobodnie przejściem, ufni i chłodni, uśmiechnięci, nawet nie obdarzywszy go spojrzeniem. Pozwolił im przejść nie mówiąc ani słowa, przyciskając czyste płótno do ust.
Potem przeszli rodzice tych animali, dwaj mężczyźni i dwie kobiety w jego wieku, ale ubrani bardziej po amerykańsku. Zerknęli na niego z zawstydzeniem, ale w ich oczach było jakieś dziwne, triumfalne wyzwanie. Straciwszy panowanie nad sobą, Bonasera pochylił się ku przejściu i wykrzyknął chrapliwie:
– Będziecie płakali, tak jak ja płakałem... Zapłaczecie przeze mnie, tak jak ja płaczę przez wasze dzieci! – Chustkę przytknął teraz do oczu.
Adwokaci idący z tyłu stłoczyli swych klientów w małą grupkę, otaczając obydwu młodzieńców, którzy zawrócili przejściem, jak gdyby chcąc osłonić swoich rodziców. Olbrzymi woźny podsunął się szybko, aby zagrodzić rząd miejsc, w którym stał Bonasera. Ale nie było to potrzebne.
Przez wszystkie lata spędzone w Ameryce Amerigo Bonasera ufał w prawo i ład. I dzięki temu prosperował. Teraz, choć ział nienawiścią, chociaż szalone myśli o kupieniu rewolweru i zabiciu obu młodzieńców miotały mu się pod czaszką, Bonasera obrócił się do swej jeszcze oszołomionej żony i wytłumaczył jej: – Zrobili z nas głupców. – Przerwał, a potem powziął decyzję, już nie lękając się ceny. – Po sprawiedliwość musimy iść na klęczkach do dona Corleone.”
Przykład ten ewidentnie pokazuje sytuacje mające zresztą
miejsce nie tylko w świecie fikcji filmowej, ale również w rzeczywistości,
których wspólnym mianownikiem jest porażka systemu powszechnie obowiązującego
prawa i systemu wymiaru sprawiedliwości - stawiających nadmierny akcent na
funkcję resocjalizacyjną kary kosztem funkcji sprawiedliwościowej, czego
efektem jest stan zarówno braku sprawiedliwości, jak i braku oddziaływania
resocjalizacyjnego na sprawcę przestępstwa.
Jak wyżej wskazano, jakiekolwiek
skrajności, a w tym także w polityce kryminalnej i w polityce wymiaru kary, zwyczajnie
prowadzą do efektów skrajnie przeciwnych wobec pierwotnie zakładanych, ale co
ważne, do efektów, których konsekwencją jest wypaczanie istoty kary.
W tym momencie nasuwa się następujące niezwykle istotne
pytanie: Czy istnieje w tej materii
jakieś rozwiązanie, tudzież kompromis? Moja odpowiedź jest jednoznaczna: oczywiście, że tak! Mianowicie, tym
rozwiązaniem, czy też kompromisem jest przyjęcie takiej polityki kryminalnej i
wymiaru kary zarówno przez państwo, jak i przez jego poszczególne elementy - która
łączy w sobie wszystkie funkcje kary i tym samym, która nie wyróżnia którejkolwiek
z funkcji czy to w kierunku podejścia abolicjonistycznego, czy też nadmiernej
represji karnej. Aby kara była skuteczna
- a przynajmniej aby była optymalna - funkcje kary muszą być względem siebie
komplementarne i równoważne; podejście do funkcji kary kryminalnej winno mieć
charakter holistyczny. W każdym bądź razie, w tym kierunku winna zmierzać
zarówno wspomniana polityka kryminalna, polityka wymiaru kary, jak również
ogólna refleksja na gruncie prawa karnego, kryminologii i penologii.
Kara pozbawienia
wolności, czyli o co tak naprawdę chodzi?
W obliczu powyższych rozważań poczynionych w kontekście
przywołanych na początku niniejszego artykułu trzech przypadków, należy zadać
następujące pytanie: Na czym polega
zarówno ogólnie kara kryminalna, jak i jedna z jej odmian w postaci kary
pozbawienia wolności? Otóż, jeśli chodzi o karę kryminalną, to kara kryminalna jest ujemną reakcją
społeczną na fakt popełnienia przestępstwa, co oznacza, że jest z nią
nierozerwalnie związana określona dolegliwość.[8]
Na tym etapie rozważań, należy więc stwierdzić, iż kara
kryminalna - co jest oczywiste - w żadnym wypadku nie może stanowić nagrody dla
sprawcy przestępstwa za fakt popełnionego przezeń przestępstwa, ale co więcej,
owa kara winna wprowadzać określoną przez prawo karne zmianę w życiu sprawcy,
która to zmiana będzie miała charakter dolegliwy.
Jeśli natomiast chodzi o karę pozbawienia wolności, to owa
dolegliwość oznacza oczywiście pozbawienie wolności osoby prawomocnie skazanej.
Czy jednak to pozbawienie wolności
oznacza li tylko umieszczenie skazanego na czas określony w wyroku skazującym w
zakładzie karnym, czy może jednak owo pozbawienie wolności dotyka czegoś
szerszego aniżeli tylko i wyłącznie miejsca pobytu osoby skazanej i tego czy ma
ona zachowaną swobodę w zmianie swojego miejsca pobytu, czy może jest owej
możliwości pozbawiona? Aby udzielić na to pytanie odpowiedzi, należy wpierw
zastanowić się i tym samym zadać następne, ale znacznie bardziej szczegółowe
pytanie: Co daje osobom wolnym i tym
samym nie skazanym na jakąkolwiek karę - wolność, której to ma pozbawiać omawiana
kara pozbawienia wolności?
Otóż, wolność przede wszystkim daje możliwość samodzielnego
i niezależnego od kogokolwiek decydowania o miejscu swojego pobytu i o zmianie
owego pobytu - i dalej - konsekwencją tejże wolności jest wolność w decydowaniu
o innych składnikach swojego życia, jak chociażby: możliwość podjęcia, zmiany
czy porzucenia pracy; wolność w kształtowaniu w dowolny sposób swoich relacji z
innymi ludźmi i na samym końcu - a może właśnie na początku? - wolność w
decydowaniu o sposobie dowolnego i niezależnego od kogokolwiek i czegokolwiek
kształtowania swojego czasu i podejmowanych przez siebie czynności, bądź
zaniechań.
Zwróćmy uwagę, iż osobom osadzonym w ramach kary pozbawienia
wolności brakuje przecież nie tylko wspomnianej wolności i dowolności w
poruszaniu się, ale także niczym nie ograniczonego dostępu do ogólnie ludzi lub
/ i do konkretnych ludzi określonych co do tożsamości (bliscy skazanego,
przyjaciele, znajomi, et caetera);
brakuje wolności i dowolności w decydowaniu o doborze otaczającego daną osobę towarzystwa
ludzi, bądź też w decydowaniu o rezygnacji z towarzystwa określonych osób, lub
w ogóle całkowitej rezygnacji z towarzystwa jakiejkolwiek osoby - dalej - brakuje
wolności i dowolności w sposobie spędzania czasu, a w tym urozmaicania sobie
owego czasu i w wyborze tego co się chce robić i czy w ogóle chce się cokolwiek
robić.
![]() |
| Plakat filmu "Bad Boys. Cela 425" reż. Janusz MROZOWSKI |
Ciekawym obrazem ukazującym wolność, a raczej skutki
długotrwałego pozbawienia wolności stanowi dokument nakręcony w zakładzie
karnym w Wołowie, w którym to ekipa filmowa, a raczej reżyser towarzyszył
wybranej grupie skazanych mieszkających razem w jednej celi przez niemal całą
dobę przez 10 dni - mówię w tym momencie o niezwykle ciekawym i poruszającym
dokumencie zatytułowanym: „Bad boys. Cela 425” z 2009 r. w reżyserii Janusza Mrozowskiego.[9]
Otóż, uważnie oglądając ten obraz mając również na uwadze
różnego rodzaju badania przeprowadzane na skazanych odbywających karę
pozbawienia wolności i na byłych skazanych, którzy zakończyli odbywanie kary
pozbawienia wolności - możemy dojść do następujących wniosków:
Mianowicie, osoby skazane odbywające karę pozbawienia
wolności, ale także osoby, które zakończyły odbywanie kary pozbawienia wolności
- uważają czas spędzony w zakładzie karnym za czas stracony pod względem m.in.
utraconych z własnej winy szans na m.in. założenie rodziny, czy zrobienie
kariery. Owszem, ci sami skazani, którzy „wyszli na prostą” w swoim życiu i którzy
definitywnie porzucili drogę przestępstwa przyznają, że potrzebna była im „szkoła
życia” przez którą przeszli by pewne rzeczy w swoim życiu zrozumieć i na nowo
poukładać - choć oczywiście mało kto z nich wypowiada się pozytywnie o
więzieniu i o wpływie resocjalizującym na ich życie. Niemniej, można przyjąć,
iż wszyscy zarówno odbywający karę pozbawienia wolności, jak i ci którzy ją zakończyli
- są zgodni co do tego co utracili bezpowrotnie w swoim życiu w czasie i w wyniku
utraty wolności w związku z odbywaniem kary pozbawienia wolności - dokładnie precyzując: utracili coś więcej niż samą wolność.
Powyższe ustalenie prowadzi do następującej niezwykle ważnej
konkluzji: Kara pozbawienia wolności
bynajmniej nie oznacza li tylko same pozbawienie wolności. Kara pozbawienia
wolności jest bowiem dolegliwością daleko wykraczającą poza wolność w
poruszaniu się i poza fakt przebywania skazanego za murami zakładu karnego. W
tych właśnie pozostałych aspektach stanowiących konsekwencję fizycznego
pozbawienia wolności i wolności w poruszaniu się - tkwi istota dolegliwości
kary pozbawienia wolności.
To właśnie z powodu złożoności zespołu wszystkich
okoliczności składających się na karę pozbawienia wolności, a będących bardzo
skomplikowanym zespołem dolegliwości z niej wynikających - tak ważny jest dla
każdego skazanego na tę karę fakt: 1) pozbawienia wolności i 2) długości jego trwania.
Przeto niedocenianie i nierozumienie powyższych kwestii -
mówiąc w pewnym uproszczeniu – powoduje w mojej ocenie: 1) niezdolność do racjonalnej oceny w doborze optymalnego rodzaju
kary za czyn, który winien być zabroniony pod groźbą kary, 2) niezdolność do określenia optymalnego wymiaru kary, 3) niezdolność do określenia sposobu
odbywania kary przez skazanego zarówno w ujęciu abstrakcyjno-generalnym, jak i
w ujęciu indywidualno-konkretnym.
Powyższą konkluzję adresuję zarówno do ustawodawcy
decydującego o tym co powinno być kryminalizowane, a co nie i w jaki sposób
winno się penalizować kryminalizowane czyny - jak również adresuję do organów:
postępowania przygotowawczego, postępowania karnego sądowego i wreszcie
postępowania wykonawczego.
Sprawy, które na początku przywołałem są ewidentnymi
przykładami na wspomniane „niemożności” systemu legislacji karnej, oraz systemu
postępowania karnego przygotowawczego, sądowego i wykonawczego.
Co z ofiarami?
W tym miejscu powyższe rozważania winno się skierować na
nieco inny tor, który niestety w dyskusji o polityce penalnej, a także na temat
praw człowieka - właściwie zawsze traktowany jest jako niechciany efekt
uboczny. Mianowicie chodzi o ofiary. I w tym momencie zadaję następujące
pytanie, a wręcz ciąg pytań. Pytania te odnosić się będą zarówno do powyżej
przeze mnie poczynionych rozważań teoretycznych, jak i przede wszystkim do
przytoczonych przez mnie na początku niniejszego artykułu skazanych - Bruna Souza’y, Aniello Arena‘y i Anders’a Breivik’a - których bulwersujące w
mojej ocenie przypadki skłoniły mnie do napisania niniejszego artykułu.
Zacznę od pierwszego najbardziej prosto brzmiącego pytania: Co z ofiarami?
Jeśli chodzi o sprawę Bruno Souza’y: czy faktycznie człowiek ten zasługuje na możliwość
robienia spektakularnej międzynarodowej kariery, która w istocie oznacza tak
zwane korzystanie z życia? A co z ofiarą Souza’y,
a więc z brutalnie i bestialsko zamordowaną Elizą Samudio? Władze penitencjarne chcą resozjalizować SOUZA’ę
przez sport. Jak rozumiem, władze te chcą również umożliwić temu skazanemu
zrobienie kariery sportowej by ten mógł w pełni powrócić do społeczeństwa. Czy
ktoś się zastanowił nad tragedią tej dziewczyny? Czy ktoś się pochylił nad jej
osobą i nad tym, iż straciła ona w sposób okrutny życie i że ona nigdy nie
zrobi już jakiejkolwiek kariery, ani nawet nie będzie mogła podjąć takiej
próby? Poza tym, czy ktoś się zastanowił nad tym czy potrzebny w ogóle jest
ktoś taki jak SOUZA zarówno w społeczeństwie, jak i w świecie sportu, który to sport
ponoć ma promować na świecie pokój i zasadę fair
play? Czy ktoś kto był zdolny do porwania drugiego człowieka, torturowania
go, bestialskiego pozbawienia życia, a następnie do zbeszczeszczania zwłok
ludzkich poprzez poćwiartowanie ich i nakarmienie nimi psów - ma promować wspomnianą
zasadę fair play?
Z kolei, jeśli chodzi o Anders’a BREIVIK’a, to czy faktycznie temu człowiekowi można
przyznać prawo do studiowania czegokolwiek i gdziekolwiek? Owszem, powinien on
być resocjalizowany. Owszem, powinien on być przygotowywany przez system
penitencjarny do ewentualnego powrotu do społeczeństwa - choć moim zdaniem do
końca życia nie powinien on nigdy opuścić murów więzienia. Niemniej, zgadzam
się, że powinien on być resocjalizowany, a w tym resocjalizowany przez pracę i
naukę. Ale czy faktycznie powinien on mieć zapewnione prawo do studiowania?
Studia wyższe były i nadal są nie tylko prawem każdego obywatela, ale również
przywilejem, jako że z każdymi studiami zawsze wiąże się prestiż i wyróżnienie
społeczne. W każdym bądź razie, czy Anders BREIVIK powinien mieć prawo do
dostąpienia wspomnianego wyróżnienia jakim są studia wyższe - w dodatku na
uniwersytecie? Szef więzienia, w którym BREIVIK odbywa karę pozbawienia
wolności wspomniał, iż władze penitencjarne wydając zgodę na podjęcie przez
BREIVIK’a studiów chcą jemu umożliwić zdobycie zawodu umożliwiającego podjęcie
pracy po ewentualnym wyjściu na wolność. Pytanie więc mam w tym momencie
kolejne: Czy tylko dzięki ukończonym studiom wyższym można zdobyć pracę? Jak rozumiem,
wszyscy glazurnicy, hydraulicy, stolarze, itp. - mają ukończone studia wyższe? Niczego nie ujmuję powyższym profesjom, bo są one równie ważne i koniecznie dla istnienia naszej współczesnej cywilizacji co przykładowo zawód inżyniera, politologa, prawnika, czy lekarza - ale dlaczego masowy morderca ma mieć przyznane prawo do przywileju w postaci studiowania, czy w ogóle dlaczego masowy morderca ma mieć przyznane prawo do jakiegokolwiek przywileju otrzymanego od społeczeństwa, skoro ów skazany nie oddał długu społeczeństwu w postaci odbycia prawomocnie zasądzonej kary pozbawienia wolności? - warto w tym momencie zwrócić uwagę, iż BREIVIK będzie studiował na Uniwersytecie w Oslo na koszt norweskiego podatnika.
I pytanie chyba najważniejsze: czy ktoś w ogóle zechciał z
owych władz penitencjarnych i władz uczelni zastanowić się nad wymordowanymi
przez BREIVIK’a 77-ma ofiarami, które już nigdy żadnych studiów nie podejmą na
żadnej uczelni, ani nie znajdą jakiejkolwiek pracy gdziekolwiek, bo zostały
cynicznie i z zimną krwią zamordowane przez BREIVIK’a? Czy ktoś się nad tymi
ludźmi, którzy nigdy już niczego nie zrobią - zastanowił? Chyba nikt. Każdy
natomiast zastanowił się i pochylił nad Anders’em BREIVIK’iem, jak choćby rektor
Uniwersytetu w Oslo profesor Ole Petter Ottersen,
który był uprzejmy stwierdzić, iż każdy ma prawo studiować w Norwegii.
Jego
Magnificencja wielce szacowny i czcigodny profesor OTTERSEN podejmując decyzję
w sprawie BREIVIK’a chyba zapomniał o tym, że każdy student na każdej uczelni
ma obowiązek przestrzegania zarówno regulaminu danej uczelni, ale również jej
wartości. Nie wiem jakie wartości przyświecają Uniwersytetowi w Oslo, ale na
pewno wartości te pozwalają masowym mordercom takim jak BREIVIK na podjęcie
studiów i na studiowanie.
Aniello ARENA - jeszcze niedawno płatny zabójca pracujący
dla mafii, a dziś utalentowany i nagradzany światowej sławy aktor. Jaką
dolegliwość w przypadku tego skazanego, który dla mnie jest tylko i wyłącznie człowiekiem
prawomocnie skazanym przez sąd za wielokrotne zabójstwo - przyniosła kara
pozbawienia wolności? Czy aby przypadkiem owa kara nie jest dla niego niczym
innym jak nagrodą? Wszak to dzięki temu, że trafił on do więzienia za wielokrotnie
zabójstwo, trafił do świata filmu. Przed skazaniem, człowiek ten jeśli już się
interesował kinem, to tylko jako widz. W ogóle nie planował on zostania
kiedykolwiek aktorem, a tym bardziej zostania gwiazdą filmową. Gdyby nie
wspomniane skazanie, człowiek ten nadal by zabijał do momentu albo przejścia na
przestępczą emeryturę, albo do momentu utraty przezeń życia lub zdrowia w
wyniku porachunków mafijnych, lub zwyczajnie choroby.
Pytanie więc w stosunku do przypadku skazanego Aniello ARENA’y
ponawiam: na czym polega dolegliwość kary pozbawienia wolności dla pana ARENA’y?
Śmiem twierdzić, że jest to oczywiście nie tylko nagroda dla tego człowieka,
ale również fakt zostania gwiazdą filmową jest jego „sposobem” na definitywne wyjście z więzienia
mimo skazania na dożywocie bez możliwości ubiegania się o warunkowe
przedterminowe zwolnienie. Abolicjoniści oczywiście mogą w tym momencie powiedzieć,
że to dobrze, że dzięki więzieniu Aniello ARENA został aktorem i że odniósł
sukces kasowy, oraz że dzięki temu być może wyjdzie kiedyś na wolność.
Jakim jednak ten człowiek i jego przypadek ma być przykładem
dla społeczeństwa? A co mają powiedzieć ofiary tego człowieka? Należy w tym
miejscu podkreślić, iż ofiarami ARENA’y padali nie tylko konkurencyjni
gangsterzy, ale również osoby będące ofiarami mafii. Dodatkowo należy
podkreślić, iż ofiary tego obecnie wybitnego i cenionego aktora Aniello ARENA’y
to osoby zamordowane przez niego z zimną krwią na zlecenie.
Powrócę więc w tym momencie do pytania zadanego przeze mnie w
tej części pracy i tym pytaniem zakończę niniejszy artykuł: co z ofiarami?
Przypisy:
[2] Zob. Vuilliamy Ed, Anielo Arena: the Italian gangster whoturned movie star, The Guardian z 17 lutego 2013 r., oraz przedruk w języku polskim: Vuilliamy Ed, Płatny zabójca, który pokochał kino,
film.onet.pl z 19 lutego 2013 r.
[4] Zob.
Boratyński Jacek (2009), Ochrona fizyczna osób i mienia. Zagadnienia prawne,
wyd. 1, Warszawa: Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, ISBN: 978-83-02-10765-8, str. 115; Gardocki Lech
(2013), Prawo karne, wyd. 18, Warszawa: C. H. Beck, ISBN: 978-83-255-5444-6, str. 7-8.
[5] Ibidem.
[6] Ibidem.
[7] Puzo Mario (2012), Ojciec chrzestny, Warszawa: Albatros, ISBN: 978-83-7659-900-7, w przekładzie: Bronisława Zielińskiego;
[8] Zob. Majewski Jarosław (w:) Zoll Andrzej (red.) (2007), Kodeks karny. Część ogólna. Tom I. Komentarz do art. 1-116 k.k., wyd. 3, Warszawa: Wolters Kluwer Business, ISBN: 978-83-7526-599-6, str. 575.
[9] Zob.
zwiastun: http://www.youtube.com/watch?v=IoBUWA5PPwE#t=32[8] Zob. Majewski Jarosław (w:) Zoll Andrzej (red.) (2007), Kodeks karny. Część ogólna. Tom I. Komentarz do art. 1-116 k.k., wyd. 3, Warszawa: Wolters Kluwer Business, ISBN: 978-83-7526-599-6, str. 575.







Brak komentarzy:
Prześlij komentarz