piątek, 11 września 2015

Miłosierdzie ubezwłasnowolnione.

Dziś na profilu Pana Piotra Ikonowicza pojawiła się informacja o skutecznej akcji przezeń przeprowadzonej. Sprawa dotyczyła eksmisji z lokalu ciężarnej kobiety w Łodzi. Co ciekawe, okazało się, że po interwencji Pana Piotra Ikonowicza, a także po nagłośnieniu sprawy w mediach ci sami urzędnicy stosujący to samo prawo dostrzegli, że wcale nie trzeba wyrzucać tej kobiety (w dodatku kobiety w ciąży) na bruk. Okazało się, że można tę kobietę przenieść do mieszkania zastępczego. Wspomniana eksmisja była spowodowana zadłużeniem tej kobiety. Tym niemniej, stosując to samo prawo jak się okazuje można zarówno kogoś pozbawić jakiegokolwiek dachu nad głową, jak również można podjąć działania zmierzające zarówno do zapewnienia takiej osobie dachu nad głową, ale także można zacząć myśleć o tym jak wydobyć osobę zadłużoną ze wspomnianego zadłużenia. Co więcej, mowa jest tu o eksmitowanej kobiecie w ciąży. Jak nietrudno się domyśleć, w obliczu i na podstawie tego samego prawa można spowodować sytuację, w której po porodzie odebrano by tej pani dziecko i oddano do domu dziecka, bądź do rodziny zastępczej otrzymującej od państwa dopłatę w wysokości 1.000 złotych, jak również można dać szansę na w miarę normalne życie zarówno wspomnianej kobiecie, jak również można zapewnić jej dziecku, które niebawem się urodzi prawo do bycia przy własnej biologicznej i kochające matce. Jednym słowem: to samo prawo, ci sami urzędnicy, zupełnie jednak inne decyzje zależne li tylko od tego czy obywatel pozostaje sam w swoich problemach i bezradności, czy też jest wspierany przez organizacje społeczne i przez media. (szerzej zob.: materiał prasowy, post)

Gdzie się podziewa nasze człowieczeństwo?
Ja się tak zastanawiam na jedną rzeczą - co to za kraj, w którym aby była podjęta decyzja zwyczajnie ludzka, ale oczywiście zgodna z prawem - muszą być zawsze włączone do tego media i organizacje społeczne? Dlaczego urzędnicy nie mogą podejmować decyzji ludzkich i zgodnych z prawem ot tak po prostu i od siebie bez konieczności angażowania w proces decyzyjny wspomnianych mediów i organizacji społecznych? Gdzie znajduje się błąd, który prowadzi do takiej sytuacji.
Ze swojej strony, prowadziłem niedawno sprawę (jestem prawnikiem) 20-letniego chłopaka, który jest śmiertelnie i przewlekle chory. Chłopak ten jest zakwalifikowany do przeszczepu płuc. Co więcej, lekarz prowadzący wskazał w zaświadczeniu lekarskim, iż z wysokim prawdopodobieństwem chłopak może umrzeć jeszcze w tym roku. Tym czasem Powiatowy Zespół ds. Orzekania o Niepełnosprawności tego chłopaka po prostu "uzdrowił". Decyzja dopiero była zmieniona przez ów Zespół, gdy zainterweniowałem jako prawnik i gdy została zaangażowana do tej sprawy telewizja.

Pytania bez odpowiedzi.
I ja zwyczajnie pytam: dlaczego tak się dzieje? Nie mogę w tym momencie wskazać, iż przyczyną tak skandalicznego postępowania jest np. niewłaściwe kształcenie przyszłych kadr urzędniczych, jako że w wielu wypowiedziach ekspertów wskazuje się, iż brak wrażliwości na potrzeby i na cierpienie drugiego człowieka spowodowane jest właśnie wspomnianym niewłaściwym kształceniem. Wielu także ekspertów wskazuje, że taka bezduszność kadry urzędniczej jest spowodowana np. niedostateczną liczbą godzin takich przedmiotów jak „etyka” czy „filozofia”. Moim zdaniem takie twierdzenia po prostu są niedorzeczne i głupie. Otóż, ja sam jestem po studiach prawniczych, a dokładnie jestem po takich samych studiach po jakich są wspomniani urzędnicy. Studiowałem także resocjalizację, na której są elementy pracy socjalnej. Z własnego doświadczenia muszę stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, że nikt mi do głowy nie napychał i nie napchał informacji, tudzież wiadomości, które by spowodowały u mnie bezduszność i obojętność wobec ludzkiego cierpienia. Co do prawników, to istnieje powszechnie stereotyp, iż wszyscy prawnicy to ludzie trzymający się kurczowo litery prawa i którzy są bezduszni i bez serca. W moim przypadku ani studia prawnicze, ani studia z zakresu resocjalizacji nie wykorzeniły ze mnie człowieczeństwa i wrażliwości na krzywdę drugiego człowieka. Z kolei, przypominam sobie moich profesorów zarówno na „prawie”, jak i na „resocjalizacji”. Żaden z nich nie poddał mnie „praniu mózgu” aby uczynić ze mnie cyborga. Wręcz przeciwnie. Moi profesorowi, którzy nie tylko są naukowcami, ale również praktykami prawa (sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, radcowie prawni) wręcz podkreślali ów aspekt ludzki stosowania prawa i wykonywania zawodów prawniczych, a także to, że stosując prawo nie można zapominać, iż prawo ma służyć ludziom, a nie odwrotnie; więcej, pamiętam, że podkreślali oni studentom, że gdy dokonujemy jako prawnicy, tudzież urzędnicy wykładni prawa, to winna ona być za obywatelem, za człowiekiem, a nie przeciw niemu.

Epilog.
Warto dodać także, że większość naszego społeczeństwa to ludzie wierzący, a więc ludzie wychowywani i uczeni od najmłodszych lat m.in. o miłosierdziu względem drugiego człowieka, a zwłaszcza wobec człowieka biedniejszego i słabszego. Z kolei, jeśli chodzi o osoby prezentujące poglądy ateistyczne, czy też agnostyczne, to również należy wskazać, że współczesna moralność ateistów i agnostyków niczym się nie różni od moralności osób wierzących w zakresie wrażliwości społecznej.

Dlaczego więc tak się dzieje jak się właśnie dzieje w sprawie wyżej opisanej, czy także w sprawie, którą przytoczyłem z mojej praktyki zawodowej? Dlaczego występuje tak powszechna znieczulica i bezwzględność urzędników do ludzi zwyczajnie słabszych i dotkniętych prawdziwymi dramatami życiowymi? Co się dzieje z ludźmi i co się dzieje z naszym krajem? Dlaczego poczucie miłosierdzia i zwyczajnego zrozumienia wobec osób słabszych i potrzebujących jest w jakimś sensie ubezwłasnowolnione i w pełni zależne od braku bądź obecności mediów i organizacji społecznych w danym postępowaniu czy to administracyjnym czy sądowym? Co się dzieje z nami jako ze społeczeństwem, iż tak bardzo wielu ludzi ulega - powiedzmy sobie po imieniu - zezwierzęceniu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz