Dziś na profilu Pana
Piotra Ikonowicza pojawiła się informacja o skutecznej akcji przezeń przeprowadzonej.
Sprawa dotyczyła eksmisji z lokalu ciężarnej kobiety w Łodzi. Co ciekawe,
okazało się, że po interwencji Pana Piotra Ikonowicza, a także po nagłośnieniu
sprawy w mediach ci sami urzędnicy stosujący to samo prawo dostrzegli, że wcale
nie trzeba wyrzucać tej kobiety (w dodatku kobiety w ciąży) na bruk. Okazało się,
że można tę kobietę przenieść do mieszkania zastępczego. Wspomniana eksmisja
była spowodowana zadłużeniem tej kobiety. Tym niemniej, stosując to samo prawo jak
się okazuje można zarówno kogoś pozbawić jakiegokolwiek dachu nad głową, jak
również można podjąć działania zmierzające zarówno do zapewnienia takiej osobie
dachu nad głową, ale także można zacząć myśleć o tym jak wydobyć osobę
zadłużoną ze wspomnianego zadłużenia. Co więcej, mowa jest tu o eksmitowanej kobiecie
w ciąży. Jak nietrudno się domyśleć, w obliczu i na podstawie tego samego prawa
można spowodować sytuację, w której po porodzie odebrano by tej pani dziecko i
oddano do domu dziecka, bądź do rodziny zastępczej otrzymującej od państwa
dopłatę w wysokości 1.000 złotych, jak również można dać szansę na w miarę
normalne życie zarówno wspomnianej kobiecie, jak również można zapewnić jej
dziecku, które niebawem się urodzi prawo do bycia przy własnej biologicznej i
kochające matce. Jednym słowem: to samo prawo, ci sami urzędnicy, zupełnie
jednak inne decyzje zależne li tylko od tego czy obywatel pozostaje sam w swoich
problemach i bezradności, czy też jest wspierany przez organizacje społeczne i
przez media. (szerzej zob.: materiał prasowy, post)
Gdzie się podziewa
nasze człowieczeństwo?
Ja się tak zastanawiam na jedną rzeczą - co to za kraj, w
którym aby była podjęta decyzja zwyczajnie ludzka, ale oczywiście zgodna z
prawem - muszą być zawsze włączone do tego media i organizacje społeczne?
Dlaczego urzędnicy nie mogą podejmować decyzji ludzkich i zgodnych z prawem ot
tak po prostu i od siebie bez konieczności angażowania w proces decyzyjny
wspomnianych mediów i organizacji społecznych? Gdzie znajduje się błąd, który
prowadzi do takiej sytuacji.
Ze swojej strony, prowadziłem niedawno sprawę (jestem prawnikiem)
20-letniego chłopaka, który jest śmiertelnie i przewlekle chory. Chłopak ten jest
zakwalifikowany do przeszczepu płuc. Co więcej, lekarz prowadzący wskazał w
zaświadczeniu lekarskim, iż z wysokim prawdopodobieństwem chłopak może umrzeć
jeszcze w tym roku. Tym czasem Powiatowy Zespół ds. Orzekania o
Niepełnosprawności tego chłopaka po prostu "uzdrowił". Decyzja
dopiero była zmieniona przez ów Zespół, gdy zainterweniowałem jako prawnik i gdy
została zaangażowana do tej sprawy telewizja.
Pytania bez
odpowiedzi.
I ja zwyczajnie pytam: dlaczego tak się dzieje? Nie mogę w
tym momencie wskazać, iż przyczyną tak skandalicznego postępowania jest np.
niewłaściwe kształcenie przyszłych kadr urzędniczych, jako że w wielu
wypowiedziach ekspertów wskazuje się, iż brak wrażliwości na potrzeby i na
cierpienie drugiego człowieka spowodowane jest właśnie wspomnianym niewłaściwym
kształceniem. Wielu także ekspertów wskazuje, że taka bezduszność kadry
urzędniczej jest spowodowana np. niedostateczną liczbą godzin takich
przedmiotów jak „etyka” czy „filozofia”. Moim zdaniem takie twierdzenia po
prostu są niedorzeczne i głupie. Otóż, ja sam jestem po studiach prawniczych, a
dokładnie jestem po takich samych studiach po jakich są wspomniani urzędnicy.
Studiowałem także resocjalizację, na której są elementy pracy socjalnej. Z
własnego doświadczenia muszę stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, że nikt mi
do głowy nie napychał i nie napchał informacji, tudzież wiadomości, które by
spowodowały u mnie bezduszność i obojętność wobec ludzkiego cierpienia. Co do
prawników, to istnieje powszechnie stereotyp, iż wszyscy prawnicy to ludzie
trzymający się kurczowo litery prawa i którzy są bezduszni i bez serca. W moim
przypadku ani studia prawnicze, ani studia z zakresu resocjalizacji nie
wykorzeniły ze mnie człowieczeństwa i wrażliwości na krzywdę drugiego
człowieka. Z kolei, przypominam sobie moich profesorów zarówno na „prawie”, jak
i na „resocjalizacji”. Żaden z nich nie poddał mnie „praniu mózgu” aby uczynić
ze mnie cyborga. Wręcz przeciwnie. Moi profesorowi, którzy nie tylko są
naukowcami, ale również praktykami prawa (sędziowie, prokuratorzy, adwokaci,
radcowie prawni) wręcz podkreślali ów aspekt ludzki stosowania prawa i
wykonywania zawodów prawniczych, a także to, że stosując prawo nie można
zapominać, iż prawo ma służyć ludziom, a nie odwrotnie; więcej, pamiętam, że
podkreślali oni studentom, że gdy dokonujemy jako prawnicy, tudzież urzędnicy wykładni
prawa, to winna ona być za obywatelem, za człowiekiem, a nie przeciw niemu.
Epilog.
Warto dodać także, że większość naszego społeczeństwa to
ludzie wierzący, a więc ludzie wychowywani i uczeni od najmłodszych lat m.in. o
miłosierdziu względem drugiego człowieka, a zwłaszcza wobec człowieka
biedniejszego i słabszego. Z kolei, jeśli chodzi o osoby prezentujące poglądy
ateistyczne, czy też agnostyczne, to również należy wskazać, że współczesna
moralność ateistów i agnostyków niczym się nie różni od moralności osób
wierzących w zakresie wrażliwości społecznej.
Dlaczego więc tak się dzieje jak się właśnie dzieje w
sprawie wyżej opisanej, czy także w sprawie, którą przytoczyłem z mojej
praktyki zawodowej? Dlaczego występuje tak powszechna znieczulica i
bezwzględność urzędników do ludzi zwyczajnie słabszych i dotkniętych
prawdziwymi dramatami życiowymi? Co się dzieje z ludźmi i co się dzieje z
naszym krajem? Dlaczego poczucie miłosierdzia i zwyczajnego zrozumienia wobec
osób słabszych i potrzebujących jest w jakimś sensie ubezwłasnowolnione i w
pełni zależne od braku bądź obecności mediów i organizacji społecznych w danym
postępowaniu czy to administracyjnym czy sądowym? Co się dzieje z nami jako ze
społeczeństwem, iż tak bardzo wielu ludzi ulega - powiedzmy sobie po imieniu -
zezwierzęceniu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz