piątek, 25 września 2015

Refleksje o pozornym i daremnym szczęściu.

Dzisiejszy dzień jest dniem, który powinien być dla mnie wyjątkowy i szczególnie nerwowy (ale w aspekcie pozytywnym, a jednocześnie dosłownym), jako że w dniu jutrzejszym przystępuję do egzaminu wstępnego na aplikację adwokacką. Zapewne za chwilę ponownie sobie przeczytam, a raczej przejrzę podstawowe i najważniejsze kodeksy i inne ustawy, które powinienem znać by móc zdać z sukcesem wspomniany egzamin. W tym momencie jednak dopadła mnie nostalgia i wspomnienia, a zwłaszcza wspomnienie za utraconym przeze mnie najważniejszym Szczęściem. Ta nostalgia i wspomnienia skierowały mnie ku refleksji na temat szczęścia i troski, które wyłoniły się u mnie po przeczytaniu jednej z bajek Jana Christiana Andersena pt. Kalosze szczęścia. W wielkim skrócie: bajka ta opowiada o dwu wróżkach, gdzie jedna nosiła imię Szczęście, zaś druga Troska. Wróżka Szczęście wyczarowała tytułowe kalosze szczęścia, których moc polegała na tym, że przenosiła każdą jedną osobę, która je włożyła w dowolne miejsce przez nią upragnione, tudzież miejsce pomyślane przez ową osobę. Jak nie trudno się domyśleć, szczęście mające iść za życzeniami dzierżycieli owych kaloszy nie było trwałe, lecz było chwilowe, a w niedługim czasie przekształcało się w bardzo duże i bardzo bolesne nieszczęście. Wedle treści tej bajki wielką zwolenniczką i entuzjastką owych kaloszy szczęścia była wspomniana już wróżka o imieniu Szczęście. Sądziła, że owymi kaloszami tylko przyniesie szczęście i samą radość. Wróżka Troska zaś nie tylko nie była entuzjastką owych kaloszy, ale co więcej była ona absolutną ich przeciwniczką. Troska bowiem nie tylko uosabiała monotonną i przewidywalną pracę u podstaw, ale co więcej pokazywała ona ludziom swoimi uczynkami, na rzecz których działała, iż ważniejszą rzeczą jest owa praca i monotonność niż szczęście, które wywołuje w nas szczyt naszych najlepszych emocji, ale zwykle także przynosi nam upadek.
Bajka ta jest swego rodzaju symbolem. Wbrew temu, iż jest to bajka, to wcale ona okazuje się, że nie jest tylko po to aby nas bawić, a zwłaszcza aby bawić dzieci (wszak to bajka), ale przede wszystkim niesie ona za sobą potężny ładunek prawdy życiowej ukazanej w sposób alegoryczny, ale zarazem jakże prawdziwy.
Rzeczywiście w życiu dążymy do szczęścia i czasami je otrzymujemy (być może w darze?). Szczęście to jednak zawsze prowadzi nas na manowce, albowiem szczęście po pierwsze jest chwilą, po drugie jest ulotne, po trzecie z powodu swojej ulotności zawsze przynosi ono swój antonim, a więc nie tylko nieszczęście, ale przede wszystkim możliwie jak największy ból, a dokładnie ból odpowiadający swoją skalą intensywności owemu szczęściu.
Troska zaś, a więc wspomniana praca u podstaw - nie przynosi ani szczęścia, ale też nie przynosi bólu. Co najwyżej przynosi trud i poczucie niekiedy monotonii i braku sensu wszystkiego tego co robimy i jak żyjemy. Troska przynosi nam szarość, która jest neutralna i niekiedy daje nam poczucie tęsknoty za szczęściem. Tym niemniej, troska nie przynosi nam tego bólu jaki zadaje nam szczęście, które w tej samej chwili, w której daje nam pozytywne i bardzo intensywne emocje - daje równolegle emocje najczarniejsze i najtragiczniejsze. Można powiedzieć, że szczęście to zapowiedź przyszłego cierpienia, które przyjdzie dokładnie w tej chwili, w której szczęście opuści - a wiadomo, że szczęście ma to do siebie, że jak szybko nadchodzi, tak szybko odchodzi.
Owszem, szczęście nadaje barwy i koloryt naszemu życiu. Ale zauważmy, że gdy owo szczęście przemija, to wszystkie owe barwy stają się czarne, a później wszystkie one dążą do odcieni szarości, które daje troska. Zauważmy także, że ów koloryt i radosne, wesołe barwy stają się jeśli nie czarne, to szare nie tylko w momencie odejścia owego szczęścia i przekształcenia się w jego antonim, ale wręcz owa czerń, bądź szarość nadchodzi w momencie chwilowej refleksji mogącej się pojawić jeszcze w trakcie szczęścia - o przemijalności szczęścia.
Początkowo nie rozumiałem dlaczego - zwłaszcza w wiekach średnich - utożsamiano śmiech z grzechem i głupotą; dlaczego w wielu miejscach Stary Testament, tudzież wedle Starozakonnych - Tanach, z tak wielką rezerwą, a nawet krytyką odnosi się krytycznie do śmiechu i do szczęścia; m.in. zob. Mądrość Syracha 21:20: „Głupi przy śmiechu podnosi swój głos, natomiast człowiek mądry ledwie trochę się uśmiechnie”, czy np. Księga Koheleta 2:1,2: „Powiedziałem sobie: «Nuże! Doświadczę radości i zażyję szczęścia!» Lecz i to jest marność. O śmiechu powiedziałem: «Szaleństwo!», a o radości: «Cóż to ona daje?»”.
Teraz jednak to podejście rozumiem. Szczęście właśnie, a wraz z nim jego emanacja w postaci śmiechu, to nic innego jak ulotność, która zawsze prowadzi do nieszczęścia, bólu i trudnego do zniesienia smutku (zwykle jest to ból i cierpienie po stracie).
Daleko lepsza właśnie jest owa troska, czyli monotonna praca u podstaw niż przemijające szczęście. Ktoś może zapytać dla przeciwieństwa: czymże jest życie bez choćby chwilowego szczęścia? Co znaczy życie bez szczęścia, które rzeczywiście jest przemijające i tylko chwilowe?

A ja odpowiadam na to: życie bez szczęścia, radości i uśmiechu jest lepsze, bo szczęście, radość i śmiech prędzej czym później prowadzi nas na manowce, do nieszczęścia, bólu, tragizmu i płaczu. Taka jest kolej rzeczy i nic się na to nie poradzi. Lepsza jest właśnie praca u podstaw, którą symbolizuje wspomniana wróżka Troska. My zaś niestety niczym ćmy lecące do światła, dążymy do szczęścia, które jest dla nas światłem - światłem które nas spala tak jak spala światło ćmę, która zwykle spalana jest przez światło pochodzące z ognia lub z rozgrzanej i rozżarzonej żarówki. Zwróćmy zresztą uwagę, że ćma, która przeżyje noc i dojdzie ona do światła, którego jest tak przecież dużo za dnia - instynktownie się za wspomnianego dnia chowa przed nadmiarem światła. Lepiej więc chronić się przed nadmiarem światła, którego jest więcej za dnia, a tym bardziej lepiej jest się chronić przed owym światłem w nocy, gdy tego światła jest niedostatek, a jeśli już ono występuje w owym niedostatku, to najczęściej jest ono dla nas destrukcyjne, bo jest ono bowiem ogniem lub żarem.

1 komentarz:

  1. Szczęście jest dla każdego indywidualne, od nas zależy też czy je zauważymy... ;) Zapraszam do siebie www.kaaisu.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń